Woda jest niezbędna dla ludności cywilnej. Jest nie tylko niezbędna do picia, ale także do celów rolniczych i sanitarnych, tym bardziej istotne jest to w kryzysie sanitarnym związanym z koronawirusem COVID-19. Choć początkowo Konwencja Genewska zaniedbywała znaczenie wody i żywności dla ludności cywilnej uwikłanej w konflikty zbrojne, autorzy Protokołów do Konwencji Genewskiej usunęli tę lukę, włączając do Protokołu Dodatkowego I (dotyczącego konfliktów międzynarodowych, International Armed Conflicts – IAC) art. 54, zaś do Protokołu Dodatkowego II (dotyczącego konfliktów nie międzynarodowych, Non-International Armed Conflicts – NIAC) art. 14, obydwa poświecone ochronie zasobów niezbędnych do przetrwania ludności cywilnej.
Konflikt toczący się obecnie w północno-wschodniej Syrii, obejmuje dwa państwa: Syrię i Turcję, ma zatem charakter międzynarodowy. Ma tu więc zastosowanie art. 54 Protokołu Dodatkowego I, a przede wszystkim jego ustęp 2. [cytat za oficjalną wersją polskojęzyczną]:
„Zabronione jest atakowanie, niszczenie, zabieranie lub czynienie nieużytecznymi dóbr niezbędnych dla przetrwania ludności cywilnej, takich jak środki żywnościowe i strefy rolnicze, które je wytwarzają, jak zbiory, bydło, urządzenia i zbiorniki z wodą do picia, urządzenia nawadniające w tym celu, aby uniemożliwić ludności cywilnej lub stronie przeciwnej korzystanie z nich – ze względu na ich znaczenie – niezależnie od motywów, którymi mogą być zamiar wygłodzenia ludności cywilnej, spowodowania jej przemieszczenia lub jakiś inny motyw.”
Atakując stację wodną Alok [Alouk] i tym samym pozbawiając 600 000 cywilów dostępu do wody, Turcja stosuje metody zakazane przez Międzynarodowe Prawo Humanitarne i naruszające je.
B) Międzynarodowe Prawo Karne
Naruszenie Międzynarodowego Prawa Humanitarnego poprzez ataki na chronione zasoby należy interpretować jako zbrodnię wojenną. Ponadto podobne przypadki, takie jak w Sudanie, pokazują, że ograniczenia dotyczące wody mogą oznaczać zbrodnie przeciwko ludzkości, a jeżeli wymierzone są w określone populacje, mogą być uznane za zbrodnię ludobójstwa, jak argumentuje Biuro Prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego.[1]
C) Międzynarodowe Prawo Praw Człowieka
Wreszcie ograniczenie dostępu do wody narusza również kilka podstawowych praw człowieka, takich jak prawo do wody, ogłoszone przez Zgromadzenie Ogólne i Radę Praw Człowieka w ramach wiążącego prawa międzynarodowego w 2010 r., a także w konsekwencji do życia.[2]
Zdjęcie (1): lokalizacja przepompowni wody Alok na mapie Syrii. Źródło: Google Earth.
2. Tło
Stacja poboru wody Alok[3] położona na wschód od miasta Ras al-Ayn/Sari Kani [Serekaniye], jest głównym źródłem wody pitnej dla około 600 000 ludzi w północnej Syrii, zwłaszcza w miastach al-Hasaka i Tall Tamr, oraz ich przedmieściach, a także prowizorycznych obozach [uchodźców] al-Hawl, al-Areesha (lub al-Sadd) i Washo Kani (lub al-Twaina) , które przyjmują dziesiątki tysięcy Syryjczyków, Irakijczyków i obcokrajowców mieszkających na obszarach poprzednio kontrolowanych przez ISIL (znane również jako Daesh).
Stacja wodna Alok powstała w 2010 roku w celu gromadzenia i pompowania wody, jako rozwiązanie ówczesnego kryzysu wodnego w Al-Hasaka i na obrzeżach miasta. W tym celu wykopano 30 studni artezyjskich w pobliżu wioski Alok Sharqi , położonej 10 km na wschód od Ras al-Ayn, z wydajnością pomp około 175 000 metrów sześciennych wody pitnej dziennie.
Stacja ma zbiornik wodny o pojemności 25 000 m³ i 12 dużych pomp. Transportuje wodę rurami o długości 67 km do obszaru al-Himme w północnej, podmiejskiej części al-Hasaki. Stamtąd woda dociera do terenów mieszkalnych.
Zdjęcie (2): kto kontroluje co w północno-wschodniej Syrii. Obszary w kolorze żółtym znajdują się pod kontrolą sił SDF i Administracji Autonomicznej (wspieranych przez koalicję kierowaną przez USA w walce z Państwem Islamskim). Niebieskie obszary są kontrolowane przez Turcję i sojusznicze syryjskie grupy opozycyjne. Obszary w kolorze czerwonym znajdują się pod kontrolą sił rządowych i ich rosyjskich sojuszników.
3. Pierwsza przerwa w pracy przepompowni wody Alok
9 października 2019 r. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan ogłosił rozpoczęcie operacji „Źródło Pokoju” na terytorium Syrii przy wsparciu [Syryskiej] Armii Narodowej [/Wolnej Armii Syrii – NSA/FSA] opozycji syryjskiej. Zaledwie dzień przed rozpoczęciem operacji Narodowa Koalicja Syryjskich Sił Rewolucyjnych i Opozycyjnych wydała oświadczenie popierające tureckie ogłoszenie zbliżającej się operacji wojskowej w regionie:
„Koalicja wspiera wysiłki Armii Narodowej, Ministerstwa Obrony i wspólnych szefów sztabów. Potwierdzamy gotowość naszej Armii Narodowej do zwalczania terroryzmu we współpracy i wspólnych działaniach z braćmi w Turcji.”
Minister obrony [Turcji] Salim Idris ogłosił 7 października, że Armia Narodowa ukończyła szkolenie niezbędne do zbliżającej się operacji wojskowej w północno-wschodniej Syrii. Poprzedziły to inne ustalenia wojskowe, a Armia Narodowa i Narodowy Front Wyzwolenia ogłosiły pełną integrację 5 października 2019 r.
Zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu operacji wojskowej w północno-wschodniej Syrii stacja wodna Alok przestała działać w wyniku bombardowań lotniczych i artyleryjskich Turcji. Obiekt był atakowany kilkoma bombami, które uderzyły w zasilające go linie energetyczne, powodując całkowite zatrzymanie dostaw wody w al-Hasace i na przedmieściach, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi szukały schronienia podczas pierwszych dni tureckiej operacji wojskowej.
W połowie października 2019 r. Siłom tureckim i sojuszniczym grupom zbrojnym Armii Narodowej udało się w pełni opanować pompownię Alok. Jednak stacja pozostała nieczynna z powodu szkód wyrządzonych jej przez naloty bombowe oraz kradzież wyposażenia przez osoby, które według lokalnych źródeł są powiązane z syryjskimi grupami rebeliantów.
Operacja „Źródło Pokoju” zakończyła się okupacją przez Turcję rozległego obszaru na północ od Rakki, między Ras al-Ayn i Tell Abiad, 120 km wzdłuż północno-wschodniej granicy z Syrią, po wycofaniu się zeń sił koalicyjnych kierowanych przez USA.
Zdjęcie (4) i (3): Mapy przedstawiające obszary zależne od dostaw z przepompowni wody Alok.
4. Energia elektryczna w zamian za wodę
Administracja Autonomiczna wraz z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi/SDF, które wspólnie sprawują kontrolę nad miastem Al-Hasaka, podjęły próby ponownego uruchomienia przepompowni wody Alok przy bezpośredniej pomocy rosyjskiego dowództwa wojskowego w północno-wschodniej Syrii, które przeprowadziło rozmowy z Turcją i niejednokrotnie interweniowało, aby wezwać siły tureckie do uruchomienia stacji. Jednak w zamian za wznowienie pompowania wody ze stacji Alok, Turcja domagała się dostarczenia do kontrolowanej przez siebie elektrowni Mabrouka znajdującej się na zachód od Ras al-Ayn energii elektrycznej z zapory wodnej Tishrin. Zapora jest wspólnie kontrolowana przez rząd syryjski i Administrację Autonomiczną.
Kradzież sprzętu z elektrowni Mabrouka:
Elektrownia Mabrouka znajduje się na międzynarodowej autostradzie M4,[4] 14 km od miasta Mabrouka. Stacja jest zaopatrywana przez zaporę Tishrin Dam, a sama z kolei zapewnia energię prowincji Al-Hasaka i innym obszarom w regionie Al-Jazira w północno-wschodniej Syrii.
Jednak podczas tureckiej ofensywy w październiku ubiegłego roku elektrownia Mabrouka przestała działać. Kiedy stacja znalazła się pod kontrolą batalionów Al Safwa Al Islamiya, znanej również jako dywizja al-Safwa, dostawy prądu zostały zawieszone przez SDF, zaś wiele jej urządzeń, w tym generatory, zostało skradzionych przez bojowników syryjskich grup zbrojnych opozycji.[5]
Aby uzyskać więcej informacji na ten temat, STJ skontaktowało się z rolnikiem, który pracuje na polu przylegającym do elektrowni.[6] Według niego, elektryczność do niej została odcięta przez Administrację Autonomiczną kilka dni po zajęciu tego obszaru przez Turcję i sojusznicze syryjskie grupy rebeliantów podczas operacji „Źródło Pokoju”, a te ostatnie zrabowały sprzęt i duże ilości miedzi z elektrowni. Opowiedział:
„W drugiej połowie października 2019 r. syryjska zbrojna grupa opozycyjna – której nie mogłem zidentyfikować – stacjonowała w elektrowni, plądrowała i niszczyła sprzęt w celu wydobycia miedzi. Dostali ją w dużych ilościach i przenieśli w nieznane miejsca.”
5. Rosyjsko-tureckie rozmowy w sprawie uruchomienia stacji Alok w listopadzie 2019 r.
9 listopada 2019 r., Po rozmowach z Rosją, Turcja pozwoliła grupie pracowników z delegatami Syryjskiej Państwowej Korporacji Elektrycznej w Al-Hasaka i Syryjskiego Arabskiego Czerwonego Półksiężyca [znamienne, że nie Autonomicznej Administracji, ani Kurdyjskiego Czerwonego Półksiężyca – przyp. tłumacza] wejść na stację wodną Alok po raz pierwszy od rozpoczęcia operacji „Źródło Pokoju”. Celem było sprawdzenie jej i zbadanie, jak ją uruchomić. Inżynier z delegacji odwiedzającej rozmawiał ze STJ:[7]
„Rosyjski patrol współpracował z siłami tureckimi, aby umożliwić nam wejście na stację Alok. Po sprawdzeniu stanu stacji wykryliśmy dwa transformatory elektryczne, linie zasilające je zostały skradzione. Jednak elektrycy naprawili linie energetyczne zasilające stację Alok i połączyli je z liniami elektrowni Ad Darbasiyah, które również zostały uszkodzone przez bombardowania. Podłączyli także zapasowe generatory energii, aby we właściwym czasie je uruchomić.”
Według źródła siły tureckie nie pozwoliły tego dnia robotnikom włączyć stacji wodnej Alok i pompować wodę z powrotem do al-Hasaki i jej przedmieść. W międzyczasie ludność Al-Hasaka i przesiedleńcy po operacji „Źródło Pokoju” zostali zmuszeni do zakupu wody pitnej z niebezpiecznych źródeł, takich jak prywatne cysterny, w cenach od 500 do 1000 funtów syryjskich za baryłkę.
6. Wznowienie pompowania wody ze stacji Alok po 35 dniach zawieszenia, pierwsza umowa
Rozmowy między stroną rosyjską i turecką doprowadziły do porozumienia, które przewidywało reaktywację pompowni wody Alok w zamian za zaopatrywanie elektrowni Mabrouka przez rząd syryjski i Administrację Autonomiczną i dostarczenie jej 7 MW energii elektrycznej z tamy Tishrin.
Tak więc 13 listopada 2019 r. Stacja Alok została ponownie włączona po 35 dniach zawieszenia i 4 dniach konserwacji. Jeden z inżynierów nadzorujących stację Alok rozmawiał ze STJ:[8]
„Udało nam się wznowić dostarczanie wody przez stację wodną Alok po ponownym dostarczeniu jej energii elektrycznej z elektrowni Ad Darbasiyah, ale nie na pełnej mocy. Uruchomiono tylko 14 studni, dlatego woda pitna została przepompowana do bloków mieszkalnych w ilosci około 60 000 m³ dziennie – rurami łączacymi Ras al-Ayn z al-Hasaką.”
Kilka dni później, 17 listopada 2019 r., Uruchomiono 10 dodatkowych studni wodnych po zapewnieniu im zasilania. To podniosło liczbę studni działających na stacji Alok do 24, produkujących ponad 100 000 m³ wody dziennie, przyczyniając się do rozwiązania problemu niedoboru wody w mieście al-Hasaka i jego okolicach, według danych Dyrekcji Wodnej Administracji Autonomicznej .
7. Ponowne uruchomienie elektrowni Mabrouka
6 grudnia 2019 r., Na podstawie umowy rosyjsko-tureckiej, rosyjski patrol wojskowy eskortował zespół elektryków, utworzony przez rząd syryjski i Administrację Autonomiczną, do elektrowni Mabrouka, która została unieruchomiona przez ofensywę w październiku 2019 r.
9 grudnia 2019 r. Rozpoczęto prace nad funkcjonowaniem elektrowni Mabrouka. Jeden z elektryków rozmawiał ze STJ:[9]
„Wiele transformatorów i sprzętu elektrycznego zostało skradzionych z elektrowni po tym, jak zaczęły ją kontrolować siły tureckie i sojusznicze bojówki syryjskie. Te ostatnie pozwoliły nam pracować nad naprawą elektrowni tylko trzy godziny przez dwa dni w tygodniu: w poniedziałki i wtorki, co doprowadziło do opóźnienia w zakończeniu. Prace w elektrowni zajęły nam około trzech tygodni.”
Na początku 2020 r. Elektrownia Mabrouka została ponownie uruchomiona po dostarczeniu 7 MW energii elektrycznej z tamy Tishrin, zarządzanej wspólnie przez rząd syryjski i Administrację Autonomiczną. W zamian wznowiono pompowanie wody z Aloka do miasta Al-Hasaka i jego przedmieść, zgodnie z umową zawartą między Rosją a Turcją.
8. Ankara łamie pierwszą umowę
24 lutego 2020 r. siły tureckie wyłączyły stację wodną Alok w Ras al-Ayn i wydaliły z niej pracowników bez wyjaśnienia przyczyn. W rezultacie wybuchł kryzys wodny w miastach Al-Hasaka i Tall Tamr, oraz ich przedmieściach.
Przerwanie dostaw wody doprowadziło ludzi do poszukiwania alternatyw, w większości niebezpiecznych, takich jak dowóz wody, jak donosi 31-letni Hajjar Omar, który został przesiedlony z Ras al-Ayn do al-Hasaki z żoną i trojgiem dzieci.[10]
„Jestem w stanie zapewnić mojej rodzinie odpowiednią ilość wody tylko przez trzy dni. Jako uchodźcę nie stać mnie na tyle, więc staramy się ograniczyć zużycie wody do minimum.”
Ponadto źródła wody, na których polegają mieszkańcy podczas awarii stacji wodnej Alok, mogą nie być bezpieczne, gdyż nie są przebadane. Według Najah Abdel Karim z miasta Tall Tamr:[11]
„Bardzo cierpimy z powodu awarii wody, ponieważ woda, którą kupujemy w samochodach ciężarowych, jest niebezpieczna do picia, nie jest uzdatniana i ma wysoki poziom wapna. Dlatego musimy albo kupić wodę butelkowaną do picia, albo gotować wodę kupowaną w cysternach, abyśmy my i nasze dzieci nie zachorowali.”
Cysterny do wody, należące do SDF, dostarczają wodę do al-Hasaki ze wsi Tell Brak i okolic i dostarczają ją mieszkańcom za darmo. Jednak według Dyrekcji Wodnej Administracji Autonomicznej pojemność wszystkich dedykowanych ciężarówek wodnych wynosi nie więcej niż 4000 m³ wody. Jest to odpowiednik pojemności tylko jednej z trzydziestu studni na stacji Alok. To oczywiście oznacza, że transport wodny nie pokrywa jednoczesnego zapotrzebowania wszystkich mieszkańców na wodę, a podróż cystern z Tell Brak do al-Hasaka zajmuje dużo czasu ze względu na odległość między tymi lokalizacjami.
9. Rosyjskie oficjalne niezadowolenie z braku zaangażowania Ankary w porozumienie
Dziesięć dni po ustaniu pracy stacji wodnej Alok, 4 marca 2020 r., w rosyjskiej bazie w Qamishli/Qamishlo odbyła się konferencja prasowa. Rosyjskie dowództwo wojskowe oskarżyło Turcję o utrudnienie ponownego uruchomienia stacji Alok i brak zaangażowania w podpisaną z nią umowę.[12]
Generał Anatolij, dowódca rosyjskich sił zbrojnych w północno-wschodniej Syrii, powiedział, że rozmawiał telefonicznie z Burhanem Aktaşem, szefem tureckiego centrum koordynacyjnego, o ponownym uruchomieniu stacji Alok. Później, 26 lutego 2020 r. spotkali się fizycznie w tureckim mieście Nusaybin, aby omówić ten sam temat.
Anatolij potwierdził, że strona turecka nie zastosowała się do planów, które wspólnie opracowali, pomimo pomocy udzielonej przez Rosję SDF i rządowi Syrii w utrzymaniu stacji Mabrouka i dostarczaniu jej energii elektrycznej z tamy Tishrin. Dodał, że administracja autonomiczna odcięła zasilanie elektrowni Mabrouka w odpowiedzi na wyłączenie przez Turcję Alok.
10. Zarzuty uzasadniające odrzucenie umowy przez Turcję
Po rosyjskim oskarżeniu przeciwko Ankarze lokalna rada Ras al-Ayn, powiązana z opozycją syryjską, opublikowała aktualizację na swojej oficjalnej stronie na Facebooku 4 marca 2020 r., wyjaśniając, że wyłączenie stacji wodnej Alok było odpowiedzią na przerwanie zasilania od zapory Tishrin do miasta Ras al-Ayn i Tell Abiad, oskarżając Administrację Autonomiczną i rząd syryjski o odcięcie zasilania elektrowni Mabrouka.
Zgodnie z postem na Facebooku napisanym przez lokalną radę Rasa al-Ayna – utworzoną przez Turcję i jej sojusznika, Armię Narodową – zasilanie do stacji wodnej Alok pochodzi z zapory Tishrin. Dlatego przepompowanie wody wymaga wznowienia zasilania miasta Ras al-Ayn.
Zdjęcie (5): post opublikowany przez lokalną radę Ras al-Ayn na oficjalnej stronie Facebooka 4 marca 2020 r.
W związku z tym szef lokalnej rady Ras al-Ayn, Miree al-Yousif, powiedział Enab Baladi Newspaper 25 lutego 2020 r.,[13] że stacja wodna Alok czerpie swoją moc z zapory Tishrin, kontrolowanej i zarządzanej przez rząd syryjski i Rosję oraz że została wyłączona z powodu odcięcia jej energii. Jednak to, co powiedział, okazało się fałszywe z kilku powodów:
1. Po 35 dniach zawieszenia i czterech dniach konserwacji stacja wodna Alok wznowiła pompowanie w listopadzie 2019 r. zasilana energią z elektrowni Ad Darbasiyah, a nie z elektrowni Mabrouka.
2. Stację wodną Alok można zasilać ze stacji generatorowej al-Swaydia na przedmieściach Al-Malikiyah/Derik w przypadku awarii zasilania z elektrowni Ad Darbasiyah lub zapory Tishrin.
3. Stacja ma zapasowe generatory prądu.
4. Stacja wodna Alok działała w okresie od 13 listopada 2019 r. do początku 2020 r., a elektrownia Mabrouka była nadal nieczynna.
Human Rights Watch opublikowało raport 31 marca 2020 r., który potwierdził, że elektrownia Mabrouka nie zaopatruje przepompowni Alok i że ma alternatywne źródła zasilania wystarczające do jej działania.[14]
11. Cywile w Ras al-Ayn nie mieli dostępu do prądu od czasu tureckiej ofensywy na miasto
[Nieliczni] Cywile, którzy powracają do miasta Ras al-Ayn po operacji „Źródło Pokoju” , nie zostali zaopatrzeni w energię elektryczną, nawet gdy miasto zasilano z tamy Tishrin przez elektrownię Mabrouka.
W tym samym kontekście działacz obywatelski, który poprosił o anonimowość ze względów bezpieczeństwa, powiedział STJ, że wrócił do miasta w listopadzie 2019 r. i mieszka tam z ojcem. Potwierdził, że siły tureckie i sojusznicze syryjskie grupy opozycyjne nie naprawiły linii energetycznych w mieście, które zostały uszkodzone przez tureckie bombardowania, i dodał:[15]
„Tylko 5% osób powracających do miasta otrzymuje prąd przez 6 godzin dziennie, z generatorów należących do członków grup zbrojnych opozycji lub ich krewnych, w cenie po 6000 funtów syryjskich, podczas gdy przed tureckim atakiem na miasto cena wynosiła 1000”.
Ten sam działacz wyjaśnił, że siły tureckie i sojusznicze bojówki Armii Narodowej w mieście Ras al-Ayn ponownie podłączyły linie energetyczne do swoich centrów wojskowych i cywilnych, podczas gdy domy cywili wciąż nie mają prądu od czasu tureckiej ofensywy na miasto w październik 2019 r.
Badacz terenowy STJ ustalił, że w okresach, w których elektrownia Mabrouka jest zasilana z zapory Tishrin, elektryczność dociera do części miasta Tell Abiad i obszaru między nim a miastem Ras al-Ay, gdzie linie energetyczne nie zostały uszkodzone lub rozkradzione podczas operacji „Źródło Pokoju”.
12. Negocjacje dotyczące dodatkowego ładunku energii elektrycznej, druga umowa
W dniu 5 marca 2020 r., dzień po rosyjskim ogłoszeniu, stacja wodna Alok została ponownie uruchomiona po 11 dniach przerwy i wydaleniu pracowników. Po uzyskaniu zgody Turcji stacja wznowiła pompowanie wody do miasta Al-Hasaka, miasta Tall Tamr i ich przedmieść.
W tej sprawie inżynier nadzorujący zespół elektryków, utworzony wspólnie przez Administrację Autonomiczną i rząd Syrii, rozmawiał z STJ, aby wyjaśnić, że Turcja zezwoliła na wznowienie stacji Alok po rozmowach i porozumieniach zawartych ze stroną rosyjską:[16]
„ Turcja postanowiła zwiększyć moc z 7 MW do 20 MW w celu zaopatrzenia Ras al-Ayn, Tell Abiad i ich przedmieść. Jednak po negocjacjach z Rosjanami Ankara zezwoliła na ponowne uruchomienie stacji Alok w zamian za dostarczenie stacji Mabrouka 9-10 MW energii elektrycznej.”
Z dniem 10 marca 2020 r. liczba studni pompujących w stacji wody Alok została zwiększona do 26 z 30, zwiększając dzienną wydajność pompowania do 120 000 m³ wody pitnej.
13. Kolejna przerwa na stacji Alok w dniu 21 marca 2020 r.
21 marca 2020 r. siły tureckie odcięły zaopatrzenie w wodę 600 000 ludzi w północno-wschodniej Syrii, bez podania przyczyn. Doprowadziło to 49 organizacji syryjskich do wydania wspólnego oświadczenia potępiającego powtarzające się przerwy w zaopatrzeniu w wodę i domagającego się, aby stacja wodna Alok była wyłączona z konfliktów politycznych i wojskowych oraz sprawiedliwego podziału wody dla mieszkańców północno-wschodniej Syrii bez jakiejkolwiek dyskryminacji.[17]
Inżynier z zespołu elektryków, utworzonego wspólnie przez Administrację Autonomiczną i rząd syryjski, z powodu przerwania stacji wodnej w Aloku, potwierdził, że Turcja chce otrzymywać do elektrowni Mabrouka 23 MW energii elektrycznej w zamian za włączenie przepompowni Alok:[18]
„Zapora Tishrin zasila elektrownię Mabrouka 9-10 MW energii elektrycznej, ale Turcja zażądała zwiększenia mocy do 23 MW, aby zaopatrzyć obszary, które zajmowała w wyniku ofensywy w północno-wschodniej Syrii. Ale jeśli do tego dojdzie, nastąpi to kosztem reszty Al-Jaziry, która jest pod kontrolą Administracji Autonomicznej. ”
Według źródła miasto Ras al-Ayn było zasilane 10 MW energii elektrycznej przed ofensywą turecką w północno-wschodniej Syrii.
14. Ryzyko przerwania wody podczas wybuchu COVID-19
Według badacza terenowego STJ powtarzające się przerwy w wodzie zmusiło mieszkańców al-Hasaki do polegania na niebezpiecznych źródłach wody, co stanowi poważne zagrożenie dla ich życia, gdy podejmowane są wysiłki, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się COVID-19.
Dr Mustafa al-Kurdi, który pracuje w szpitalach al-Hasakah uważa, że przerwanie dostaw z przepompowni wody Alok miało katastrofalne konsekwencje dla mieszkańców zaopatrywanych przez nią obszarów:[19]
„Odcięcie wody spowodowało poważny kryzys i skłoniło ludzi do poszukiwania alternatywnych i potencjalnie niebezpiecznych źródeł wody. Były one niewystarczające i doprowadziły do braku higieny i czystości w ośrodkach zdrowia i szpitalach co wobec wybuchu epidemii nowego koronawirusa, zwiększa ryzyko infekcji.”
27-letnia Sumiya Abdullah, przesiedlona kobieta z miasta Deir ez-Zur, obecnie mieszkająca z mężem i dziećmi w obozie Areesha (znanym również jako obóz al-Sad) w południowej Al-Hasaka, wyjaśniła STJ, że ponieważ zbiorniki na wodę są napełnione z mobilnych cystern, które z kolei są dostarczane z miasta Al-Hasakah, wyłączenie pompowni wody Alok dotknęło 13 000 wewnętrznych uchodźców zamieszkałych w obozie.[20]
W oświadczeniu wydanym 23 marca 2020 r.[21] Fran Equiza, przedstawiciel UNICEF w Syrii, potwierdził:
„Przerwa w działaniu kluczowej stacji wodnej w północno-wschodniej Syrii stanowi zagrożenie dla 460 000 osób, ponieważ podejmowane są wysiłki mające na celu zapobieganie rozprzestrzenianiu się choroby koronawirusowej (…) Przerwanie dostaw wody podczas obecnych wysiłków mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się choroby koronawirusowej naraża dzieci i rodziny na niedopuszczalne ryzyko. Mycie rąk mydłem ma kluczowe znaczenie w walce z COVID-19.”
15. Kolejna umowa z 26 marca 2020 r. w sprawie wznowienia pompowania wody
Kilka rund negocjacji między rosyjskim dowództwem wojskowym w północno-wschodniej Syrii a siłami tureckimi doprowadziło do porozumienia w sprawie włączenia pompowni wody Alok w dniu 26 marca 2020 r., pięć dni po ostatniej przerwie.
Według inżyniera nadzorującego zespół elektryków, utworzonych wspólnie przez Administrację Autonomiczną i rząd Syrii, zgodnie z ostatnią umową między stroną rosyjską i turecką elektrownia Mabrouka, położona na zachód od Ras al-Ayn, otrzyma od 12 do 15 MW energii elektrycznej z zapory Tishrin, kontrolowanej przez rząd Syrii i Administrację Autonomiczną, w zamian za włączenie przez Turcję pompowni wody Alok. Dodał:[22]
„Syryjski rząd i Administracja Autonomiczna nie zgodziły się na turecki warunek, zgodnie z którym elektrownia Mabrouka ma być zasilana 23 MW energii elektrycznej z tamy Tishrin, ponieważ było to niemożliwe. Zamiast tego zasugerowali dostarczenie elektrowni połowy tej mocy. Tak więc obie strony zgodziły się, za pośrednictwem Rosji, dostarczyć do stacji Mabrouka 12-15 MW energii elektrycznej, w zamian za wznowienie przez Turcję dostaw ze stacji wodnej Alok, z gwarancją Turcji, że ta nie będą nękać pracowników stacji.”
Mimo to publiczna energia elektryczna nadal nie dociera do domów ludności cywilnej w Ras al-Ayn z powodu braku konserwacji i ponownego podłączenia linii energetycznych i transformatorów, które zostały uszkodzone i skradzione podczas i po operacji „Wiosna Pokoju”, zgodnie z wieloma oświadczeniami uzyskanymi przez STJ od aktywistów i cywilów mieszkających obecnie w mieście.
16. Kolejna przerwa w wodzie – woda jako broń i wykorzystanie jej jako szantażu wobec ludności w północno-wschodniej Syrii
Pomimo porozumienia, 29 marca 2020 r. władze tureckie po raz drugi w ciągu niespełna 10 dni przerwały pompowanie wody ze stacji Alok do miasta Al-Hasaka i jego okolic. Chociaż wznowiono go następnego dnia, sytuacja pozostawała niestabilna.
Ta przerwa jest czwartą od rozpoczęcia ofensywy tureckiej w północno-wschodniej Syrii. Stało się jasne, że władze tureckie zamierzały wielokrotnie przerywać pracę Alok, aby negocjować z rządem syryjskim i Administracją Autonomiczną coraz większe dostawy energii elektrycznej z zapory Tishrin, pomimo uzgodnień w tej sprawie pod rosyjską mediacją.
Zdjęcie (6): Główna rura wodna przepompowni Alok, która została wyłączona z eksploatacji przez ostrzał Turcji i jej sojuszników moździerzami i artylerią. Źródło: „al-Hasakah” na Facebooku.
17. Turcja ostrzeliwuje główną rurę wodną, ponownie przerywając pompowanie
Podczas finalizacji tego raportu, 2 kwietnia 2020 r., otrzymaliśmy raporty o nowej serii bombardowań przeprowadzonej przez siły tureckie i sojuszniczą Armię Narodową z obszarów operacji „Wiosna Pokoju” , która spowodowała uszkodzenie głównej rury wodnej łączącej stacje pomp wodnych Alok z Al-Himme w zachodniej al-Hasace.
Badacz terenowy STJ potwierdził, że w pobliżu wioski Umm al-Keif , 3 km na północ od Tell Tamer, miał miejsce ostrzał artyleryjski i moździerzowy. Aby uzyskać szczegółowe informacje, 3 kwietnia 2020 r. badacz rozmawiał z członkiem zespołu elektryków, utworzonym wspólnie przez rząd syryjski i administrację autonomiczną. Ustalił, że zniszczenie rury wodnej spowodowało wyciek i pompowanie wody ze stacji zostało ponownie przerwane, aby oszacować uszkodzenia i odpowiednio je naprawić.
Według tego samego źródła pracownicy konserwacji rozpoczęli naprawę uszkodzonej części głównej rury wodnej przepompowni wody Alok, zauważając, że pompa zostanie wznowiona za nie mniej niż 48 godzin.
Zdjęcia: (7,8 i 9) pokazują uszkodzenia wyrządzone głównej rurze wodnej oraz dostępną analizę wizualną. Zdjęcia to zrzuty ekranowe z filmu opublikowanego przez Hawar News Agency.
2 kwietnia 2020 r. Siły tureckie i sojusznicze grupy zbrojne opozycji syryjskiej zwiększyły ostrzał artyleryjski w zachodnich i północnych wioskach sąsiadujących z miastem Tall Tamr, 40 km na północny zachód od Al-Hasakah, zabijając dwóch bojowników syryjskich sił rządowych, raniąc 7 innych, w tym cywili, i powodujących ucieczkę wielu cywilów w kierunku Tall Tamr.
Ostrzał Turcji i jej sojuszników 3 kwietnia 2020 r. uderzył w linię wysokiego napięcia, znaną jako linia 66 KVA, w miejscowości Umm al-Keif, powodując przerwy w dostawie prądu do miasta Tall Tamr i 350 wiosek w jego przedmieścia.
4 kwietnia 2020 r. STJ zadzwonił do Korana Mohammada, członka Komitetu Technicznego Administracji Autonomicznej w mieście Tall Tamr, który wyjaśnił, że zespołom ds. Konserwacji Dyrekcji Energii udało się ponownie podłączyć zasilanie do miasta i przedmieść, 24 godziny po tym, jak zostało przerwane przez ostrzał:
„Ostrzał zniszczył linię wysokiego napięcia, dzień po uderzeniu w wodociąg przepompowni wody Alok, który znajduje się zaledwie 500 m od niej. Zespołom serwisowym udało się jednak naprawić i ponownie podłączyć prąd. ”
To samo źródło dodało, że była to siódma awaria prądu w mieście Tall Tamr, od początku 2020 r., z powodu szkód wyrządzonych liniom energetycznym przez ostrzeliwane miasta przez Turcję i wspieranych przez nią syryjskich rebeliantów.
18. Alternatywny projekt dla przepompowni wody Alok
Szukając trwałego rozwiązania, Dyrekcja Wodna Administracji Autonomicznej w mieście Al-Hasaka ogłosiła 24 marca 2020 r. rozpoczęcie budowy nowej przepompowni wody w rejonie al-Himme, na zachód od Al-Hasaki, która ma działać jako alternatywa dla stacji wodnej Alok.[23] Celem projektu jest dostarczenie wody pitnej miastu Al-Hasaka i jego obszarom wiejskim. Suzdar Ahmed, współprzewodniczacy Dyrekcji Wody w al-Hasaka, z którym STJ rozmawiał 24 marca 2020r.:
„Projekt został opracowany po odkryciu wód gruntowych w Al-Himme, które przetestowaliśmy na możliwość picia zgodnie z międzynarodowymi standardami. Nowy projekt obejmuje 50 odwiertów, o wydajności do 15 000 m³ dziennie, a jego zakończenie planowane jest w ciągu miesiąca. Nie będzie miał takiej samej pojemności jak stacja wodna Alok, dlatego wciąż szukamy innych lokalizacji, z których moglibyśmy czerpać wodę.”
Rekomendacje
1 Wywrzeć presję na rząd turecki, aby zezwolił na dostarczanie wody do obszarów, które zostały jej pozbawione, natychmiast i pilnie, oraz aby zagwarantować, że pod żadnym pozorem nie dojdzie do dalszej przerwy w dostawie wody.
2. Zapewnić neutralnośc stacji wodnej Alok w konfliktach politycznych i wojskowych oraz powierzyć jej administrowanie niezależnemu wyspecjalizowanemu zespołowi cywilnemu pod międzynarodowym nadzorem, a także uniemożliwić siłom tureckim wykorzystanie stacji do szantażu.
3. Upewnić się, że wszyscy mieszkańcy północno-wschodniej Syrii będą mieli równy dostęp do zasobów wodnych bez jakiejkolwiek dyskryminacji.
Aktualizacja
Pompowanie wody Alok zostało wznowione 5 kwietnia 2020 r., po naprawie głównej rury wodociągowej łączącej stację pomp Alok z Al-Himme w zachodniej części Al-Hasaki.
Aktualizacja 2 [od tłumacza]
W maju Turcja po raz szósty odcięła dostawy wody.
tłumaczył Paweł Ziółkowski
Od tłumacza
Pod koniec kwietnia w Hasace zidentyfikowano dwie osoby (małżeństwo) zarażone koronawirusem.[24] Kobieta była krewną osoby, która zmarła na koronawirusa 2 kwietnia w rządowym szpitalu w Kamiszlo (i o której zakażeniu reżim Asada i WHO ukrywały informację).[25] Raczej nie da się wykazać związku (lub jego braku) zarażenia w tym konkretnym przypadku z odcięciem przez Turcję dostaw wody, ale ogólny związek braku wody z zagrożeniem epidemiologicznym jest oczywisty.
P.Z.
[1] Prokurator przeciwko Omarowi Hassanowi Ahmadowi Al Bashirowi, wniosek prokuratury o stwierdzenie niezgodności z Republiką Sudanu w sprawie Prokurator przeciwko Omarowi Hassanowi Ahmadowi Al Bashirowi na podstawie art. 87 ust. 7 Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego, 19 grudnia 2014 r., https://www.icc-cpi.int/CourtRecords/CR2014_10182.PDF .
[5] Bataliony Al Safwa Al Islamiya utworzone w kwietniu 2016 r. W wyniku integracji radykalnych grup islamistycznych działających w Aleppo, a mianowicie; bataliony Minhaj Al-Sunna, batalion Rijal Allah, batalion Mekki, batalion Al-Quwa Al-Muwahada, batalion Yusuf Al-Halabi, batalion Al-Ansari, batalion Omar Bin Abdulaziz, batalion inżynieryjny i batalion Saif Allah.
[6] Wywiad został przeprowadzony online w dniu 29 marca 2020 r.
[7] Wywiad został przeprowadzony online w dniu 25 marca 2020 r.
[8] Wywiad został przeprowadzony online w dniu 25 marca 2020 r.
[9] Wywiad został przeprowadzony online w dniu 24 marca 2020 r.
[10] Wywiad przeprowadzono online 29 marca 2020 r.
[11] Wywiad przeprowadzono online 29 marca 2020 r.
[13] „Pod wpływem rosyjskich aktów… lokalna rada Ras Al Ain odcięła wodę al-Hasaka”, Enab Baladi, 25 lutego 2020 r. (dostęp 31 marca 2020 r.) https://enabbaladi.net/archives/365870 . Zobacz także: „Organizacje potępiające przerwanie stacji Alok w północno-wschodniej Syrii”, Enab Baladi, 28 marca 2020 r., (dostęp31 marca 2020 r.) https://enabbaladi.net/archives/373207 .
[24] „Po tym, jak kobieta i jej mąż potwierdzili zakażenie koronawirusem, Siły Asayish poddają kwarantannie całe sąsiedztwo w Al-Hasaka”, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, 30 kwietnia 2020 r. (dostęp 1 maja 2020 r.), http://www.syriahr.com/en/?p=162327 .
Dzisiaj jest rocznica jednej z wielu zbrodni Turcji – masakry Roboski. 28 grudnia 2011 roku o godzinie 21:39 samoloty F-16 tureckiego lotnictwa wojskowego zbombardowały grupę 38 Kurdów, w większości nastolatków zabijając 34 osoby, w tym 19 nieletnich.
Ofiary były mieszkańcami wiosek Roboski (turecka nazwa: Ortasu) i Bejuh (Gülyazı). Wioski te powstały w latach 90tych i zamieszkiwali je ludzie wypędzeni ze swoich domów przez armię turecką w ramach jej kampanii przeciwko partyzantom Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Turcja niszczyła kurdyjskie wioski, bo uważała, że w ten sposób zniszczy bazę PKK. Nie zniszczyła, represje tylko wzmagają opór. Jak powiedziała księżniczka Leia: „Im bardziej zaciskasz pięści, tym więcej gwiazd przecieka ci między palcami”. No ale jak widać rządzący Turcją nie oglądali „Gwiezdnych Wojen”.
Mieszkańcy zniszczonych wiosek w większości przenieśli się do miast, część założyła nowe wioski. Do starych wrócić nie mogli, bo Turcja je zaminowała właśnie po to, aby nie wrócili. Na minach zginęło 5 osób, a 20 zostało rannych. Te miny nadal tam są (pomimo, że Turcja podpisując w 2004 Konwencję Ottawską o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych zobowiązała się je usunąć). 14 lipca tego roku takie miny zabiły w innym regionie kolejne dwie osoby – dzieci, rodzeństwo: 4-latkę i 8-latka.[1] Turcja oczywiście zwaliła winę na PKK. PKK przystąpienie do konwencji ogłosiła w 2006 roku i w odróżnieniu od Turcji jej przestrzega.
Ciała ofiar.
Mieszkańcy nowych wiosek trudnili się handlem transgranicznym. Jak kto woli-przemytem. To konieczność wymuszona biedą, która z kolei jest celowo utrzymywana przez Turcję w regionach kurdyjskich. Podobnie jest w Iranie, i tam również ludzie radzą sobie przy pomocy przemytu. Nota bene biorący w nim udział – kolbarowie są nagminnie zabijani przez reżim ajatollahów.[2] Trzeba tu pamiętać, że sztuczne granice, którymi zaborcy podzielili Kurdystan podzieliły nie tylko ziemię, ale często też i rodziny, co sprzyjało utrzymywaniu przemytniczych kontaktów.
Armia turecka wiedziała o tym i zazwyczaj przymykała oko. Osiem lat temu jednak zdecydowała się zabić uczestników karawany. To znaczy oficjalnie twierdzi, że to była pomyłka, że wzięła karawanę z mułami za oddział PKK. Tyle tylko, że ani to nie był rejon działania PKK, ani też partyzanci PKK nie poruszają się przy pomocy karawan mułów – taka grupa jest zbyt łatwa do wykrycia i zbyt mało mobilna. Frederike Geerdink, holenderska dziennikarka, która dokładnie zbadała sprawę i napisała o niej książkę ustaliła, że to kłamstwo, że siły tureckie doskonale wiedziały, że nie atakują partyzantów.
Ofiary.
Frederike stawia hipotezę, że armia turecka miała informację o tym, że tej nocy granicę miał przekroczyć Fehman Hüseyin, jeden z komendantów PKK. Informacja była niespecjalnie wiarygodna. Szansa, że Fehman zaryzykuje dołączenie do powolnej i widocznej z dala karawany idącej stałym szlakiem przemytniczym też była minimalna, ale jakaś tam była. A armia potrzebowała sukcesu, wiec uderzyła, bo a nóż akurat trafi. A jak nie, to co z tego? To w końcu tylko Kurdowie. Tylko kurdyjskie dzieci.
Dwóch najmłodszych miało po 12 lat, jeden – 13, kolejny – 14, siedmiu po 15, sześciu 16 i dwóch po 17 lat. W tych stronach kurdyjskie dzieci muszą po szkole pomagać rodzinom w pracy aby móc przeżyć (przemyt nie jest czasochłonny, droga w jedna stronę zabiera 3-4 godziny, tego dnia wyruszyli o 15 i o 19 byli na miejscu po irackiej stronie granicy, zabrali towary i wyruszyli z powrotem). Czasem nie przeżywają – kiedy wkracza państwo tureckie. Pozostała piętnastka ofiar była dorosła, od 18 do 40 lat. Najstarszy miał chorą żonę i troje dzieci, z tego dwoje z upośledzeniem. Jedyne zdrowe dziecko, 11-letni syn po śmierci ojca musiał rzucić szkołę by utrzymać rodzinę.
Obraz „Roboski” Halita Yılmazera.
Co ciekawe ten 40-latek był strażnikiem wiejskim. Jest to instytucja wprowadzona przez władze tureckie w kurdyjskich wioskach. Strażnicy wiejscy mają pomagać władzy w zwalczaniu partyzantów PKK. Jedni są w tym gorliwi, inni mniej. Jedni zostają strażnikami z własnej woli, inni pod presją (w tym wypadku chodziło o dodatkowy zarobek na utrzymanie niepełnosprawnych dzieci i przewlekle chorej zony). W tej sprawie obecność wśród ofiar strażnika, oraz krewnych innych strażników (w tym syna strażnika) z jednej strony dodatkowo zmniejsza, i tak minimalne, szanse na dołączenie do karawany Hüseyina, z drugiej potwierdza, że armia miała świadomość działalności przemytniczej i przymykała na nią oko.
Turcja przeprowadziła dochodzenie, a jakże. Dochodzenie wykazało, że nikt nie jest winny, ot stało się. To znaczy winna jak zawsze jest PKK. PKK jest zawsze winna. Jak Erdogan pośliźnie się pod prysznicem i rozkwasi nos o muszlę klozetową, to kto jest winny? PKK.
Ale żarty na bok, to nie jest temat do śmiechu. Prawdziwi winni – tureccy wojskowi nigdy nie ponieśli odpowiedzialności za ten nalot. Główny odpowiedzialny – ówczesny szef wywiadu sztabu generalnego Yaşar Güler, który wydał rozkaz ataku jest dzisiaj szefem sztabu generalnego, co w Turcji oznacza głównodowodzącego całości sił zbrojnych.[3] Tak, armią NATO dowodzi de facto zbrodniarz wojenny. To prawdziwy symbol tego, jakim krajem jest Turcja i tego jak jej wyczyny są tolerowane przez świat.
Nieistniejący już pomnik ofiar w Amed ( Diyarbakır ).
I symbol tej masakry. Jedyny. 30 grudnia 2013 roku w Amed (turecka nazwa: Diyarbakır) odsłonięto monument upamiętniający ofiary. Klęcząca matka wznosi ręce do nieba z którego spadają rakiety. I nazwiska ofiar. Pomnik powstał w okresie zawieszenia broni i negocjacji pokojowych między rządem tureckim i PKK. Proces pokojowy zerwała Turcja w 2015 roku przystępując do pacyfikacji kurdyjskich miast. Mordowano cywili, równano z ziemią kurdyjskie dzielnice. 8 stycznia 2017 roku turecka policja zniszczyła pomnik.[4]
W tym roku posłowie prokurdyjskiej HDP wnieśli wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Jak co roku. I jak co roku został odrzucony. Wspólnie głosami rządzącej AKP i opozycji. Jak co roku. W maju zeszłego roku Europejski Trybunał Praw Człowieka (ECHR) odmówił zajęcia się tą sprawą. Odmówił, bo „nie została wyczerpana droga prawna w Turcji”.[5] Ta droga prawna „nie została wyczerpana”, bo turecki trybunał konstytucyjny odmówił zajęcia się nią. Istny paragraf 22, nieprawdaż? To nie jedyna kuriozalna, by nie rzec haniebna decyzja Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wielokrotnie odmawiał on ścigania zbrodni Turcji pod różnymi kuriozalnymi pretekstami.[6] W zasadzie człon „Praw Człowieka” w nazwie tej instytucji powinien być brany w cudzysłów.
„Niech nasze serca skurczą się, jeżeli zapomnimy Roboski” mówią Kurdowie.
Jezydzi. Tajemnicza grupa etniczno-religijna wywodząca się z
Iraku, która pięć lat temu stała się obiektem ludobójstwa popełnionego przez Daesh
(obraźliwa nazwa Państwa Islamskiego vel ISIS powszechnie stosowana na Bliskim
Wschodzie). W zeszłym roku Jezydka Nadia Murad została laureatką Pokojowej
Nagrody Nobla. Nadia, była niewolnica Daesh walczy na arenie międzynarodowej o
prawa ofiar.
Festiwal kultury jezydzkiej w Efrin w Rożawie 16 lutego 2017 roku.
Jezydzi, czasem zapisywani w Polsce jako Jazydzi to wciąż ludzie o których stosunkowo mało wiadomo. Wyznają religię znaną jako jezydyzm, ale niekoniecznie są tylko mniejszością religijną. Wielu członków ich społeczności samookreśla się jako Jezydzi także w sensie etnicznym (dlatego zdecydowałem się tutaj na pisanie „Jezydzi” z dużej litery). Jako ciekawostkę można podać, że w Gruzji, gdzie żyje jezydzka diaspora (pozostałe ośrodki emigracyjne to między innymi Armenia i Niemcy), podczas spisu powszechnego w 2014 roku, 12,2 tys. osób zadeklarowało jezydzką narodowość, ale już tylko 8,6 tys. jezydyzm jako wyznawaną religię.[1] Oczywiście daleki jestem do przekładania sytuacji społeczności emigracyjnej, żyjącej od kilku pokoleń w innych warunkach na realia Bliskiego Wschodu. Podaję ten przykład tylko dla zobrazowania niejednoznaczności zagadnienia.
Alternatywne podejście uznaje Jezydów za Kurdów. Faktem
jest, że ich kolebka leży na pograniczu kurdyjsko-arabskim, a oni sami używają
języka kurdyjskiego. Co ciekawe jest to dialekt kurmandżi (kurmanji) używany
głównie w Bakur (północny, „turecki” Kurdystan) i Rożawie ( Rojava, zachodni,
„syryjski”), a nie sorani dominujący w Basur, czyli południowym, „irackim”
Kurdystanie), gdzie mieści się kolebka, oraz główna świątynia i święta góra jezydyzmu,
oraz gdzie zamieszkuje większość Jezydów.
Świątynia w Lalisz.
Religia Jezydów była przez wieki przekazywana ustnie, przy czym jej szczegółowa znajomość pozostawała w obrębie kast pirów i szejchów (społeczność jezydzka jest podzielona na kasty, aczkolwiek podział ten określa sie mianem „poziomego”, odmiennie niż w przypadku hierarchicznych kast np. indyjskich.). Powoduje to, że krąży wiele sprzecznych teorii na temat ich wierzeń. Sąsiedzi Jezydów często zarzucali im… szatanizm. Miało się to wiązać z przypisywaniem w ich religii kluczowej roli jednemu z aniołów, zwanemu Tawusi Melek (czasem można spotkać sie z odwrotnym zapisem – Melek Tawus) – Anioł Paw. Wg. popularnej interpretacji anioł ten miał zbuntować się przeciw woli boga i zostać przezeń zesłanym do piekieł. Brzmi znajomo? Dodajmy, że przyczyną tego buntu miał być boski nakaz pokłonienia się człowiekowi i że ta sama przyczyna buntu występuje w islamie. Tawusi Melek inaczej jednak niż chrześcijański i islamski Szatan miał żałować swego czynu, ugasić ogień piekielny swymi łzami, zyskać przebaczenie i rolę „zarządcy” świata. Niezrozumienie tego odkupienia miałoby być przyczyną uznawania Jezydów za wyznawców Szatana.
Tyle tylko, że wszysto wskazuje na to, że ta historia rzekomego
buntu wcale nie jest elementem jezydyzmu. W 16 numerze czasopisma Fritillaria
Kurdica publikowanego przez Instytut Orientalistyki Uniwersytetu
Jagiellońskiego znajduje się rozmowa z Dimitrijem Pirbarim, religijnym liderem
jezydzkiej diaspory w Gruzji. Zapytany przez przeprowadzającego rozmowę Artura
Rodziewicza o konflikt Tawusi Meleka z bogiem odpowiada: „Czegoś takiego nie ma
w jezydzkich kełlach. Nie ma tego w jezydzkiej tradycji. To domysły tych,
którzy nie życzą dobrze Jezydom, domysły, które niestety rozwinęły się i
rozpowszechniły pośród różnych narodów.”[2]
Potwierdza to także Rodziewicz, prawdopodobnie najlepszy w Polsce znawca
tematyki jezydzkiej. Tak samo Nadia Murad w swojej książce „Ostatnia
dziewczyna” odrzuca ten mit.[3]
Obchody „Czerwonej Środy” – jezydzkiego nowego roku.
Jezydzi uważają swoje wierzenia za najstarszą religię
monoteistyczną świata. Historycznie potwierdzona jest od XII wieku naszej ery i
wiąże się z osobą szejcha Adiego ibn Mustafy. Nie jest jednak do końca jasne
czy był on twórcą, czy tylko reformatorem tej religii. Jezydzi uważają, że już
w IX wieku jedno z ich plemion stawiało zacięty opór kalifatowi Abbasydów.[4]
Wspólnota jezydzka jest wspólnotą zamkniętą, nie można
przejść na jezydyzm, trzeba się urodzić Jezydą. Z obojga jezydzkich rodziców.
Jest to dość częste w przypadku licznych bliskowschodnich wyznań, chociażby
tureckich alewitów, syryjskich alawitów, czy irackich mandaistów.[5]
Jezydzkie dziewczynki w tradycyjnych strojach.
Główna świątynia jezydyzmu mieści się w świętym mieście (no,
miasteczku) Lalisz. Jest to też jedyna pełnowymiarowa jezydzka świątynia na
Bliskim Wschodzie (jezydzkie diaspory w Gruzji i Armenii zdecydowały się na
postawienie własnych). Pozostałe z powodu niewielkich rozmiarów zasługują
raczej na miano kaplic. Budowane są wg jednego wzoru z charakterystycznymi
stożkowatymi kopulami. Ich konstrukcja jest oparta na jezydzkiej symbolice
religijnej.[6]
Ojczyzną Jezydów jest Szengal/Sindżar. Nazwa tego rejonu
bywa wymawiana i zapisywana na kilka sposobów, co wynika z różnych języków
okolicznej ludności, oraz różnych form zapisu i transliteracji. Sengal,
Shengal, Shingal, Sinjar. W Polsce najczęściej można spotkać zapis nazwy
arabskiej Sindżar (Sinjar). Tak też podaje ją Komisja Standaryzacji Nazw
Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej przy Głównym Geodecie
Kraju.[7]
Ja jednak wolę stosować formę używaną przez mieszkańców.
Region Szengal. Zaznaczone Koczo.
Są to tereny u podnóża masywu górskiego Szengal, uważanego
przez Jezydów za świętą górę, obejmujące między innymi miasto, także o nazwie Szengal.
Miasto to jest siedzibą powstałego w 1934 roku Dystryktu Sindżar (tym razem
piszę tak, bo to oficjalna nazwa w oficjalnym języku). Dystrykt ten z kolei
należy obecnie do Gubernatorstwa (Prowincji) Niniwy. Nie jest więc częścią
Kurdyjskiego Regionu Autonomicznego. Stanowi natomiast jedno z tzw. terytoriów
spornych pomiędzy rządem irackim, a kurdyjskim rządem regionalnym (KRG – Kurdistan
Regional Government, w sorani: Hikûmetî Herêmî Kurdistan).
Sami Jezydzi są w tym sporze raczej przedmiotem niż
podmiotem. Wspomniane już identyfikowanie ich na poziomie etnicznym z Kurdami
jest używane jako argument na rzecz „kurdyjskości” tych terenów. Początkowo Jezydzi
wiązali nawet z autonomią kurdyjską nadzieję na polepszenie swego położenia,
ale z czasem i rosnącymi wpływami rządzącej
w regionie KDP (Partiya Demokrat a Kurdistanê – Demokratyczna Partia Kurdystanu,
najczęściej używany skrót KDP pochodzi z tłumaczenia na angielski: Kurdistan
Democratic Party), nastawienie do kurdyjskiego rządu regionalnego zmieniło się.
Jezydzkie dzieci.
Tu mała dygresja. Kurdowie często postrzegani są na
zachodzie jako monolit. Tymczasem występuje u nich szereg podziałów bazujących
zarówno na ideach politycznych, jak i, w niektórych regionach, na tradycyjnych związkach
klanowych. Główną siłę w Basur stanowi właśnie KDP będąca reprezentacją klanu
Barzanich. Jej lider Masoud Barzani był przez wiele lat, w tym w okresie
ludobójstwa na Jezydach prezydentem rządu regionalnego. Przy czym trzeba
zwrócić uwagę, że sprawował tą funkcję znaczniej dłużej niż powinien. Częściowo
jego prezydencka kadencja została wydłużona przez parlament z powodu działań
wojennych, ale pozostawał u władzy także po upływie terminu tego wydłużenia. Dopiero
niedawno doszło to zmiany na tym stanowisku, z tym, że po pierwsze przejął je
kolejny Barzani, po drugie wiele wskazuje na to, że w dalszym ciągu faktyczna
władza spoczywa w rękach Masouda.[8]
Oficjalnym prezydentem jest teraz dotychczasowy wiceprezydent i premier Nechirvan
Barzani, jednocześnie bratanek (jego ojciec był przyrodnim bratem Masouda) i zięć
dotychczasowego prezydenta. Syn Masouda, Masrour, który do niedawna stal na czele
Rady Bezpieczeństwa, jest aktualnie premierem. Drugi syn – Manrour dowodzi
siłami specjalnymi.
Drugą pod względem znaczenia jest partia PUK (Yekêtiy
Niştîmaniy Kurdistan – Patriotyczna Unia Kurdystanu, ang. Patriotic Union of Kurdistan) powiązana z
klanem Talabanich. Funkcjonuje więcej ugrupowań, min Ruch Gorran będący
największą siłą opozycyjną, czy ugrupowania islamistyczne, jednak to te dwa
sprawują władzę i posiadają własne siły zbrojne – Peszmergę.
Część oddziału Jangira Aghi.
W sorani Pêşmerge oznacza „tego, który staje naprzeciw
śmierci” i jest tradycyjnym określeniem kurdyjskich bojowników na terenach, na
których ten dialekt jest w użyciu. W Basur Peszmerga jest oficjalną siłą
zbrojną autonomii (i jako taka częścią armii irackiej). W teorii jest jedna, w
praktyce Peszmergowie są związani albo z KDP, albo z PUK. Kiedy wiosną 2014
roku armia iracka opuściła Szengal wkroczyła tu Peszmerga KDP. Peszmergowie
zapowiedzieli, że obronią Jezydów, przy okazji konfiskując im broń, którą
wcześniej porzuciły wycofujące się oddziały rządu centralnego. Siły Peszmergi w
Szengal i najbliższej okolicy liczyły 18 000 żołnierzy.[9]
Nie obronili. Kiedy 3 sierpnia 2014 roku Daesh najechało Szengal, Peszmerga KDP
wycofała się bez walki.[10]
Jezydzi z racji swej obcości i skrytości wielokrotnie byli ofiarami prześladowań. Najstarsze znane z zapisów miało mieć miejsce w 1246 roku za sprawą Bedreddina Lülü, ówczesnego gubernatora Mosulu. Tylko w XIX wieku muzułmańscy sąsiedzi zgotowali Jezydom dziewięć masakr.[11] Piszę „muzułmańscy”, gdyż zbrodnie na Jezydach miały swoje źródło w fanatyzmie religijnym, a nie etniczności sprawców.[12]
Ucieczka przed Daesh.
Ebussuud al-Imadi, wielki mufti sułtana Sulejmana I Wspaniałego,
a potem jego syna, Selima II wydał fatwę w której pisał:
„Ktokolwiek ich zabije jest bohaterem, każdy zabity przez nich staje się męczennikiem (więc pójdzie bezpośrednio do raju). Walka z nimi to dżihad. Największy dżihad jest przeciwko nim (…), ponieważ oni są bardziej niewierni niż najbardziej niewierni. (…)Macie prawo zabijać tych ludzi, zniewolić żony i córki oraz sprzedawać je na bazarach muzułmańskich jako niewierzących niewolników. Poza tym macie również prawo zabrać córki i żony dla siebie.”[13]
Ta sama ideologia religijnego fanatyzmu stoi za najnowszym
ludobójstwem. Często pisze się, że było ono 73 lub 74 w historii. Sam tak
pisałem w poprzedniej wersji tego artykułu. Okazało się to jednak błędem. W
jezydyzmie liczba 72 oznacza całość, wszystko. Termin „72 Ferman” stosowany
przez Jezydów oznacza całokształt prześladowań, a nie jest ich wyliczeniem.[14]
Osoby nie zorientowane w tym zagadnieniu potraktowały je dosłownie i po prostu
dodały najnowsze ludobójstwo jako 73, a czasami jako 74, licząc także zamach
terrorystyczny z 14 sierpnia 2007 roku w którym zginęło 500 Jezydów, a 1 500
zostało rannych.
Ucieczka przed Daesh.
Jezydzi nie byli jednak tylko bezbronnymi ofiarami. Kiedy w
1613 roku Wielki Wezyr Nasuh Pasza wysłał armię by mordowała Jezydów,
kosztowało go to 7 tysięcy żołnierzy.[15]
W 1785 roku gubernator Mosulu Abd al-Baqi Pasza stracił życie podczas innej
próby.[16]
Jedna z najchwalebniejszych kart w historii Jezydów była ich
postawa podczas innego ludobójstwa, którego celem był kto inny. Podczas
pierwszej wojny światowej Turcja dokonała ludobójstwa na chrześcijańskich
mniejszościach. Znane jest ono na Zachodzie jako ludobójstwo Ormian, ale
dotyczyło nie tylko ich samych, ale bliskowschodnich chrześcijan nazywających
siebie Syriakami, lub Asyryjczykami, oraz Greków.
20 tysięcy syriackich/asyryjskich uchodźców, głównie kobiet
i dzieci znalazło schronienie na świętej jezydzkiej górze Szengal, która od
stuleci służyła Jezydom za schronienie przed prześladowaniami. Tym razem
posłużyła innej mniejszości. Armia turecka próbowała dosięgnąć uciekinierów,
ale warunki terenowe masywu i opór jezydzkich oddziałów partyzanckich
uniemożliwił to.[17]
Ucieczka przed Daesh.
Jezydzi walczyli także po stronie Ormian podczas tej wojny,
oraz tzw. wojny domowej w sowieckiej Rosji.
W maju 1918 roku jezydzki oddział dowodzony przez Jangira (Cangira) Aghę
brał udział u boku ochotniczych formacji ormiańskich w bitwie pod Basz Abaranem.
Bitwa ta ocaliła liczną ormiańską populację przed tureckim ludobójstwem. Jangir
ma w Armenii status bohatera narodowego i ulicę swojego imienia w stolicy
Armenii, Erewaniu.[18]
Zmarł w 1943 roku w stalinowskim więzieniu.
W 2014 roku dystrykt Sindżar zamieszkiwało wg. szacunków
rządowych 308 315 osób, głównie Jezydów.[19]
W rzeczywistości mieszkańców mogło być więcej, ONZ ocenia liczbę uchodźców na
360 tysięcy.[20] Dane
jezydzkie mówią o 340 000 z Szengal i 60 000 z innych regionów.[21]
Około 12 tysiącom nie udało się uciec.[22]
Miedzy sześć i pół a siedem tysięcy zostało schwytanych. Pozostali zostali zamordowani,
lub zmarli z wycieńczenia podczas ucieczki. Dane, które podałem są szacunkowe,
cały czas odkrywane są kolejne masowe groby. Część schwytanych udało sie
odzyskać, ale ocenia się, że nadal około 3 tysiące Jezydów, głównie kobiet
pozostaje w niewoli.[23]
14-letnia Runak Bapir Gherib osłaniającą rodzinę (matkę i siostrę – na drugim planie) podczas ucieczki przed Daesh. Zdjęcie wykonano 12 sierpnia 2014 roku.
Odzyskać, czyli albo odbić,[24]
albo udało im się uciec (dodam, że także przy pomocy muzułmanów – tak uciekła
Nadia Murad), albo rodzinom udało się wykupić przez podstawionych ludzi
(sprzedaż poza Daesh jest zabroniona) z rąk „właścicieli”. Za ciężkie
pieniądze. Mirza Dinnayi, organizujący pomoc dla Jezydów podaje przykład
takiego wykupu w 2016 roku. Brat na wykup siostry zapożyczył się w całym obozie
uchodźców. Zapłacił 22 tysiące dolarów, 12 dla terrorysty Daesh, 3 dla „słupa” i 7 dla przemytnika za
przerzucenie jej.[25]
W marcu 2016 r. delegacja Jezydów spotkała się w Londynie z członkami parlamentu brytyjskiego. Była Amy L. Beam, działaczka pomagająca Jezydom, Salwa Khalaf Rasho, osiemnastolatka gwałcona i katowana przez osiem miesięcy w niewoli Daesh, Haider Shesho, dowódca jednej z jezydzkich milicji. Poprosili miedzy innymi o 15 milionów dolarów na wykup z niewoli 2000 osób.
Miasto Szengal. Stan obecny.
Odpowiedzi udzielił wiceminister spraw zagranicznych Tobias
Ellwood:
„Płacenie okupu terrorystom jest niezgodne z prawem brytyjskim i międzynarodowym, ponieważ finansuje terroryzm. To dotyczy wszelkich płatności, w przypadku których istnieją uzasadnione powody, by podejrzewać, że pieniądze lub inna własność mogą zostać użyte w celach terrorystycznych. Płatność okupu do pośrednika mogłaby spowodować, że co najmniej część funduszy zostanie wykorzystana na cele terroryzmu. Wreszcie wspieranie przemytu ludzi, w jakimkolwiek przypadku, nawet tak tragicznym byłoby niezgodne z naszą polityką.”[26]
W tym samym czasie Wielka Brytania bezpośrednio finansowała
takich samych dżihadystycznych terrorystów, tylko spod innego szyldu. I
finansuje ich nadal, mimo, że sprawę nagłośniła telewizja BBC.[27]
Kobiety, w tym małe dziewczynki były ofiarami wielokrotnych
gwałtów. „Następnego dnia znów usłyszymy że mamy nową pacjentkę wykupioną z
niewoli u ISIS, albo 9 letnią dziewczynkę, gwałconą tak brutalnie, że trzeba
jej pomóc w chodzeniu.” – Pisze Michalina Kupper, która pracowała jako
wolontariuszka w obozie jezydzkich uchodźców.[28]
Ucieczka przed Daesh.
Nie będę tu rozpisywał się nad tym co robiło Daesh. Seth Frantzman, izraelski publicysta uważa, że epatowanie okrucieństwem oprawców może dehumanizować ofiary. „Czy zbliżamy się do ofiar, słysząc niekończące się historie o gwałtach?” pyta i odpowiada: „Ale co, jeśli nie? Co, jeśli opowiadanie historii o gwałcie nie czyni ofiary bardziej podobną do nas, ale za każdym razem mówimy o czymś, co tak naprawdę nas dystansuje, ponieważ wiemy, że to nie może przydarzyć się nam. Jest coś podstępnego jeśli chodzi o określenie jezydzkie niewolnice seksualne, jak gdyby niewolnictwo i seks były jedynymi skojarzeniami z Jezydami”. Coś w tym jest, a pogoń za sensacyjnymi szczegółami zaciera obraz całości. „Jeden z magazynów zapytał mnie, czy mógłbym znaleźć ofiary gwałtu ISIS, które stały się snajperami i walczyły. Niestety nie mogłem znaleźć jednostki snajperów-ofiary gwałtu, więc inni dziennikarze znaleźli taką fikcyjną jednostkę[29] i stworzyli historię. Z jakiegoś powodu, kiedy powstał film dokumentalny o amerykańskich żołnierkach zgwałconych w armii amerykańskiej pod tytułem Niewidzialna Wojna, dziennikarze nie wymagali, aby kobiety stały się snajperami i ścigały swoich gwałcicieli, aby ich przeżycia były warte opublikowania. Być może dlatego, że kobiety w USA, takie jak my, są humanizowane, podczas gdy cierpienie kobiety z Iraku, jakoś łatwiej zlekceważyć i potrzebujemy opowieści o jedzeniu dzieci lub snajperach ofiarach gwałtu”.[30] Jeżeli jednak interesują Was te historie, znajdziecie ich wiele w necie, możecie też sięgnąć po książkę Nadii Murad „Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim”.
Bracia Amjad iAsa’ad Elias Ma’ajo mieli 11 i 12 lat, kiedy wpadli w ręce Daesh. Po dwóch i pół roku prania mózgów zostali wysłani w ataku samobójczym.
Polecam tą książkę, choć nie jest to lektura „łatwa i
przyjemna”. Mnie osobiście najbardziej poruszył nie opis niewoli, ale
poprzedzające ją dni w opanowanej przez Daesh wiosce Nadii. Nadia pochodzi z
Koczo, najbardziej na południe zajętej jezydzkiej miejscowości. Daesh zajęło ją
3 sierpnia, po czym pozostawiło sobie jej mieszkańców niejako „na deser”
okupując ją przez dwanaście dni po czym wymordowało mężczyzn (przy czym pod tym
terminem kryją się też chłopcy powyżej 12 roku życia[31])
i starsze kobiety, a młodsze i dzieci uprowadziło.
Te dwanaście dni to opis ludzi, którzy wiedzą co dzieje się
z ich pobratymcami, mamy wszak XXI wiek i mimo żądań terrorystów wydania
wszystkich telefonów, kilka udało się ukryć, ale mimo to łudzą się, że będzie
inaczej, że tylko ich obrabują i przegnają. Charakterystyczna jest scena w
której młody ojciec rozpacza, że nie wziął mleka w proszku dla dziecka, kiedy
są prowadzeni do segregacji, kogo zabić, a z kogo uczynić niewolników, a on
ciągle się łudzi, że to tylko wygnanie.
Jezydzkie dzieci w obozie uchodźców.
Amy L. Beam w swojej
książce „The Last Yezidi Genocide”[32]
przytacza relację zarządcy wioski, który w momencie ataku znalazł się poza
Koczo (na miejscu zastępował go brat). Przez te dwanaście dni kołatał wszędzie,
do władz irackich, do władz kurdyjskiej autonomii, do lidera irackich szyitów,
do USA i Unii Europejskiej. Nikt nie pomógł. A jedyna siła, która wyruszyła na
ratunek Jezydom (o czym za chwilę) była zbyt daleko i zbyt słaba.
Nayef Jaso Qassim, bo tak nazywa się ów zarządca, do końca był w kontakcie z mieszkańcami wioski. Kiedy jego dwudziestoletni syn poinformował go w ostatniej rozmowie, że Daesh rozpoczęło mordowanie, błagał o użycie operujących nad wioską samolotów do ataku. Ponownie mu odmówiono.
Oprócz kobiet i dziewczynek porywano też chłopców, którzy często
trafiali na szkolenia militarne, gdzie prano im mózgi i planowano wykorzystać jako
samobójców.[33] I
niektórych wykorzystano. Np. na początku 2017 roku Daesh opublikowało wideo z
samobójczego ataku w wykonaniu dwóch z nich.[34]
Innym udało się uciec.[35]
Ci z nich, których udało się odzyskać pilnie potrzebują terapii. Wg. Jana
Kizilhana, kurdyjsko-niemieckiego psychologa, żeby mieć szansę na normalne
życie – co najmniej dwuletniej.[36]
Nie trzeba chyba wspominać, że terapii potrzebują kobiety –
uwolnione niewolnice seksualne. I otrzymują jej zbyt mało. Wspomniany Mirza
Dinnayi zorganizował w Niemczech terapię dla ponad tysiąca osób. Główny ciężar
pomocy wziął na siebie land Badenia-Wirtembergia, który przyjął tysiąc
ofiar, setka kolejnych trafiła do Dolnej Saksonii i Szlezwiku-Holsztynu.[37] Program zaczął sie w 2015
roku i trwał dwa lata. W 2017 roku pojawiła się informacja o niemieckiej pomocy
dla kolejnych pięciuset osób.[38] Fundacja Jîyan na rzecz
Praw Człowieka otworzyła w listopadzie 2015 roku klinikę w Basur, która zajmuje
się 80 osobami. Fundacja AMAR chce otworzyć 10 ośrodków terapeutycznych.[39]
Większość potrzebujących
pozostaje jednak bez pomocy, lub z minimalną. Instytut Psychoterapii i
Psychotraumatologii na Uniwersytecie Dohuk we współpracy z niemieckim
Uniwersytetem w Tybindze rozpoczął programie szkolenia terapeutów na miejscu.
Tyle tylko, że cykl szkoleniowy terapeuty ma trwać 3 lata.[40] A tych ran czas nie goi.
Wręcz przeciwnie. Im dłużej ofiary niewolnictwa pozostają bez pomocy, tym
bardziej ich stan się pogarsza. Wielu spośród terapeutów pracujących z
Jezydkami, które były niewolnicami Daesh twierdzi, że nigdy wcześniej nie
spotkali się z takim poziomem traumy.
Partyzanci PKK ratują Jezydów.
„Jeśli populacja stanie w
obliczu traumy, takiej jak ludobójstwo, 50 procent dozna traumy, a co najmniej
30 procent będzie potrzebować pomocy klinicznej” mówi dr. Kizilhan. Od
początku kwietnia tego roku, kiedy Lekarze Bez Granic zaczęli prowadzić
statystyki, odnotowano samobójstwo 20 młodych Jezydów mieszkających w pobliżu
góry Szengal. Najmłodszą ofiarą była 13-letnia dziewczynka, najstarszą
30-letnia kobieta.[41]
Jak już pisałem jezydyzm jest
religią zamkniętą. Nie można się stać Jezydą, trzeba się nim urodzić. I to z
obojga jezydzkich rodziców. Związek z niejezydą oznacza wykluczenie ze
wspólnoty. Podobnie było w przypadku przymusowej zmiany wyznania. Powrót
jeńców, czasami z dziećmi spłodzonymi przez terrorystów Daesh wymógł zmianę
podejścia. Baba Szejk, duchowy przywódca Jezydów, wraz z Najwyższą Radą Duchową
orzekli, że byli jeńcy przejdą ponowny chrzest w świętym miejscu Jezydów Lalisz.
To też był akt o znaczeniu terapeutycznym.[42]
Z powrotami wiąże się jeden problem. Dzieci urodzone z gwałtów. O ile uprowadzone kobiety i dzieci zostały z powrotem przyjęte do społeczności, o tyle sytuacja dzieci poczętych z gwałtów terrorystów jest inna. Wynika to z dwóch czynników. Po pierwsze odrzucenia przez część społeczności, nie całą, ale wystarczającą, aby wspomniana Najwyższa Rada Duchowna nie zaakceptowała tych dzieci, choć początkowo wydawała się ku temu skłaniać. Trzeba jednak pamiętać, że nawet gdyby Rada je zaakceptowała, to na przeszkodzie stoi drugi czynnik – irackie prawo. Dziecko, którego ojcem jest muzułmanin jest wg niego też muzułmaninem. Koniec, kropka. A konwersja jest możliwa, ale na islam, a nie w drugą stronę. W tej sytuacji kobiety, które znalazły się w takiej sytuacji mają do wyboru, albo powrót na łono społeczności, albo dzieci.[43]
Partyzanci PKK ratują Jezydów.
Problem jest też z dziećmi,
które zostały uprowadzone wraz z matkami. Terytorialny kalifat upadł pod
ciosami Syryjskich Sił Demokratycznych, ale jak pisałem ciągle brakuje prawie
trzech tysięcy uprowadzonych. Wiele z nich to dzieci, które w momencie porwania
były bardzo małe. Dziś prawdopodobnie same nie pamiętają kim są, a na
przeprowadzenie testów DNA zwyczajnie brakuje funduszy. Prawdopodobnie wiele z
tych dzieci jest ukrytych wśród rodzin dżihadystów Daesh, ale nie sposób ich
zidentyfikować.[44]
Piszę tutaj „rodzin”, ale
trzeba pamiętać, że żony terrorystów to w znacznej mierze takie same członkinie
terrorystycznej organizacji jak ich mężowie. Po upadku ostatniego bastionu
terytorium kalifatu Daesh (piszę „terytorium”, gdyż Daesh jako organizacja
terrorystyczna jest dalej aktywne) w Baghouz wiele z nich zostało zgromadzonych
w obozie al Hol (al Hawl), gdzie jawnie głoszą fanatyczne opinie,[45] a także wprowadzają je w
życie, jak Azerka, która zamordowała swoją 14-letnią wnuczkę, bo ta nie chciała
założyć nikabu.[46]
Dzień Kobiet 2019. Przy zbiorowym grobie ofiar ludobójstwa.
Skoro tak traktują swoje własne
dzieci, nic dziwnego, że żony terrorystów brały aktywny udział w gwałtach[47] i mordach na Jezydach.
Niedawno w Niemczech ruszył proces jednej z nich, która brała udział w
doprowadzeniu 5-letniej jezydzkiej dziewczynki do śmierci z pragnienia.[48] Dodam, że ruszył za
sprawą osób prywatnych i aktywistów, a nie państwa niemieckiego. To, podobnie
jak wiele innych krajów Unii Europejskiej nie jest skłonne ani do pomocy
ofiarom ludobójstwa, ani do ścigania jego sprawców.
W sierpniu zeszłego roku
młoda Jezydka o imieniu Ashwaq spotkała w Niemczech, gdzie trafiła na terapię
(organizowaną i finansowaną przez poszczególne landy, zwłaszcza
Badenię-Wirtembergię, a nie władze federalne) swojego oprawcę. Zgłosiła to na
policję, a tam usłyszała, że nic nie mogą zrobić, bo on jest „takim samym
uchodźca jak ona”. Co oczywiście nie było prawdą, bo jak najbardziej policja mogła
i powinna podjąć działania przeciwko sprawcy. A raczej sprawcom, bo wiele
jezydzkich dziewcząt spotykało w Niemczech swoich oprawców. Ashwaq zdecydowała
się wrócić do Iraku.[49] Podobna sytuacja miała
też miejsce w Kanadzie.[50] Wlk. Brytania, mająca
najwyższy wskaźnik powrotów dzihadystów Daesh[51] jednocześnie odmawia
przyznawania azylu Jezydom.[52] Podobnie Holandia.[53] Za to Francja
zadeklarowała niedawno gotowość przyjęcia stu Jezydek.[54]
Bojownicy YBS. Na pierwszym planie flaga YBS.
Portugalia chciała przyjąć z
Grecji 700 Jezydów, którzy przybyli tam jako uchodźcy. Grecja odmówiła. Grecki
minister ds. migracji Yannis Mouzalas stwierdził, że to byłaby…
dyskryminacja.[55]
Zamykanie ofiar ludobójstwa z jego sprawcami w jednym obozie uchodźców już dla
greckich władz dyskryminacją nie jest. Taka sytuacja ma miejsce w obozie w Malakasa
gdzie Jezydzi przebywają razem z sympatykami (co najmniej), albo i członkami
Daesh.[56] Że jest to realne
zagrożenie świadczą wypadki w innym obozie, Moria, gdzie pod koniec maja zeszłego
roku fanatycy religijni zaatakowali kurdyjskich uchodźców z powodu
nieprzestrzegana przez nich ramadanu. Ponad tysiąc osób uciekło przed nimi z
obozu.[57]
Kiedy Daesh, wspierane zresztą przez część arabskich sąsiadów Jezydów, mordowało mężczyzn i stare kobiety, oraz uprowadzało młode i dzieci, na ratunek opuszczonym przez Peszmergę Barzaniego Jezydom ruszyły inne kurdyjskie siły.[58] Z górskich baz na pograniczu turecko-irackim oddziały HPG i YJA-STAR (Hêzên Parastina Gel – Ludowe Jednostki Obrony i Yekîneyên Jinên Azad ên Star – Siły Wolnych Kobiet, męskie i kobiece oddziały PKK, Partiya Karkerên Kurdistanê – Partii Pracujących Kurdystanu). Z terytorium Rożawy przez syryjską granicę YPG i YPJ (Yekîneyên Parastina Gel – Powszechne Jednostki Obrony i Yekîneyên Parastina Jin – Kobiece Jednostki Obrony, męskie i kobiece oddziały PYD, Partiya Yekîtiya Demokrat – Partii Unii Demokratycznej). Siły te łączy wyznawana przez nie ideologia – demokratyczny konfederalizm. Jest to koncept polityczny stworzony przez Abdullaha Ocalana, więzionego w Turcji lidera PKK, po tym jak odrzucił on wyznawany wcześniej marksizm. Opiera się na samorządzie i demokracji bezpośredniej, oraz zakłada budowę społeczeństwa obywatelskiego w ramach istniejących struktur państwowych, zamiast walki o niezależne państwo kurdyjskie.
Jezydki z YJS.
Kurdyjskie siły demokratycznego konfederalizmu utworzyły korytarz łączący masyw Szengal, w których schronili się Jezydzi, z terytorium Rożawy. Korytarzem tym ewakuowano jezydzkich uchodźców.[59] Wg ONZ ocalono w ten sposób 55 tysięcy osób.[60] 4 sierpnia jezydzki portal informacyjny Ezidiprees cytował słowa jednego z uchodźców: „Gdyby nie YPG wszyscy bylibyśmy martwi”[61]. Wsparcia z powietrza dostarczyło lotnictwo koalicji i Iraku zrzucając zaopatrzenie dla uciekinierów i atakując terrorystów Daesh (od 8 sierpnia).
Fréderike Geerdink, holenderska dziennikarka, która
odwiedziła Szengal w 2017 roku i rozmawiała z ciągle jeszcze obecnymi w
regionie bojownikami PPK, pisze, że paradoksalnie to oni, którzy ocalili
Jezydów mają poczucie winy. „To, co wydarzyło się w 2014 roku jest naszą winą.
Przyjechaliśmy za późno” mówi jeden z nich.[62]
Dziewczęta z YJS opatrują rannego psa.
Od razu ocalaniści przystąpili też do szkolenia sił
samoobrony Jezydów. Rozbudowane zostały już istniejace Yekîneyên Berxwedana
Şengalê – Oddziały Oporu Szengal, powstały Yekîneyên Jinên Şengalê – Kobiece
Oddziały Szengal, początkowo występujące jako YPJ- Şengalê. Następnie, już wspólnie z Peszmergą wyzwolono
większą część regionu. Niestety nie cały, południowy skrawek Szengal pozostał w
rękach Daesh do 2017 roku. Wynikało to z polityki Barzaniego, zaś same siły
ocalanistyczne w Iraku były zbyt słabe.
Wytworzyła się sytuacja w której część Szengal kontrolowały siły jezydzkie (aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że są w nich też przedstawiciele miejscowej ludności arabskiej[63]) wspierane przez PKK i Rożawę (głównie w roli instruktorów), a część Peszmerga Barzaniego. Dodatkowo funkcjonowała też milicja Hêza Parastina Êzîdxanê (Siły Obrony Jezidanu, kraju Jezydów) dowodzona przez Haydara Shesho, która początkowo współdziałała z YBS/YJS, a następnie Peszmergą. Sam Haydar to Jezyda z Niemiec, który powrócił do rodzinnego kraju po ataku Daesh.
Dziewczęta z kontyngentu YJS w Rakce świętują wyzwolenie miasta.
Na terenach kontrolowanych przez YBS/YJS zawiązało się 14
stycznia 2015 roku Zgromadzenie Konstytucyjne Szengal. 30 maja 2017 roku
Zgromadzenie przekształciło się w Demokratyczne Zgromadzenie Autonomiczne
Szengal, które liczy 101 osób.[64]
W sierpniu tegoż roku Zgromadzenie ogłosiło autonomię Szengal w ramach Iraku,
oraz przedstawiło „mapę drogową” jej realizacji.[65]
Jezydzki samorząd i wpływy idei Ocalana (nawet ograniczone
przez dość konserwatywny charakter jezydzkiej społeczności) nie były po myśli
rządzącej w Kurdyjskim Regionie Autonomicznym oligarchii klanowej. Reakcją była
blokada gospodarcza,[66]
oraz utrudnianie funkcjonowania jezydzkich organizacji humanitarnych takich jak
Yazda, największa organizacja pomagająca Jezydom.[67]
Co ciekawe, Matthew Barber, były dyrektor wykonawczy Yazdy, który jest
prawdopodobnie osobą najlepiej na Zachodzie zorientowaną w tym co się dzieje w Szengal,
informował, że represje objęły też mieszkańców części Szengal kontrolowanej
przez kurdyjski rząd regionalny, czy znajdujących się na jego terenie obozów
uchodźców.[68]
Ojciec i córka w szeregach YBS i YJS.
Sytuacja eskalowała 3 marca 2017 roku, kiedy to o godzinie
6.30 czasu miejscowego siły podległe Barzaniemu zaatakowały posterunek YBS/YJS
w miejscowości Khanesor (Xanasor) na północ od gór Szengal. W ataku użyte
zostały oddziały tzw. Roj Peszmergi, oraz Zêrevan (żandarmeria). Roj Peszmerga
(Peszmerga Rożawy) to formacja podporządkowana ENKS ( Encûmena Niştimanî ya
Kurdî li Sûriyê), koalicji kanapowych partyjek z Rożawy przeciwnych zachodzącej
tam rewolucji społecznej i utrzymywanych przez Barzaniego. Atak nastąpił tuż po
wizycie Barzaniego w Turcji w dniach 26-27 lutego. Nic dziwnego więc, że
przypisano go tureckiej inspiracji. Barzani, mimo antykurdyjskiej polityki
Turcji utrzymuje z tym krajem tak bliskie stosunki, że bywa oskarżany o bycie
marionetką Ankary. Opisywany atak z turecką inspiracją powiązała także turecka
telewizja.[69]
Atak został odparty, obie strony poniosły straty. Raniona
została dziennikarka Nûjiyan Erhan. Według Yekîtiya Ragihandina Demokratik
(Unia Prasy Demokratycznej) siły KDP strzelały do niej celowo, chcąc pozbyć się
niezależnego świadka.[70]
Pozbyli się. Nûjiyan zmarła z ran 22 marca. W międzyczasie, 14 marca, także w
rejonie Khanesor, siły Barzaniego otworzyły ogień do pokojowej manifestacji
jezydzkich cywili protestujących przeciwko ich obecności. Jedna osoba została
zabita, a kilkanaście ranionych.[71]
Pogrzeb 13-latka zabitego przez tureckie lotnictwo.
Napięta sytuacja utrzymywała się aż do wyparcia Peszmergi z
Szengal przez siły irackie. Między innymi 17 marca Roj Peszmerga aresztowała
Saliha Adee Khateeba. Salih reprezentuje organizację o nazwie „Dom Jezydów”,
która promuje samoidentyfikację Jezydów jako właśnie Jezydów, a nie Kurdów
wyznania jezydzkiego. Nie ma natomiast żadnych powiązań, nawet ideowych z PKK,
podczas gdy propaganda KDP starała się konflikt w regionie przedstawi właśnie jako
konflikt z PKK, a nie próbę wzięcia „za twarz” mniejszości.[72]
Swoje „3 grosze” dołożyła też Turcja. W nocy z 24 na 25
kwietnia jej lotnictwo dokonało nalotów na Szengal i Rożawę. W Szengal celem
były wioski Amud i Qesrê. Zniszczono między innymi siedzibę stacji radiowej
ÇIRA FM[73]
i cywilną klinikę.[74]
Wśród ofiar był 13-letni Sufian Jassem. Jego matka została uprowadzona przez
Daesh. Jego ojciec i starszy brat od sierpnia 2014 bronili jezydzkiej
społeczności w szeregach YBS.[75]
W Rożawie celem było między innymi chrześcijańskie miasto Derik.[76]
Data, którą wybrano na nalot jest bardzo wymowna. Noc z 24 na 25 kwietnia 1915
roku uznaje się za początek tureckiego ludobójstwa Ormian, 24 kwietnia jest
międzynarodowym dniem pamięci o tej zbrodni.
Mam Zeki.
Turcja kontynuowała ataki. Między innymi 2 sierpnia 2018 roku
turecka armia zabiła 12-letniego Jezydę Mahira Eli w wiosce Girezerel.[77]
15 tego samego miesiąca tureckie lotnictwo zaatakowało konwój powracający z
uroczystości upamiętnienia rocznicy zbrodni w Koczo. Zabity został Mam Zekî
Şengalî, koordynator pomocy humanitarnej PKK dla Jezydów, jeden z najbardziej
zasłużonych dla ich ratowania ludzi, sam Jezyda, oraz dwie inne osoby.[78]
4 czerwca bierzącego roku Amin Saleh Omar (Emin Salih Omar), który jako
nastolatek uciekł przed Daesh i zamieszkał w obozie uchodźców w Zakho pracował
przy zbiorze owoców, kiedy podjechał samochód tureckiej armii, żołnierze
wysiedli i otworzyli ogień. Amin został trafiony. Zmarł w szpitalu. W momencie
śmierci miał 21 lat.[79]
Armia turecka jest obecna w Basur od dawna. Stacjonują tam za
zgodą Barzaniego, a ich celem jest zwalczanie przejawów demokratycznego
konfederalizmu i rozszerzanie tureckiego imperializmu (Erdogan mówi wprost: „ci, którzy myśleli, że zapomnieliśmy
o wszystkich tych ziemiach z których wycofaliśmy się we łzach wiek temu, lepiej
niech zrozumieją, że mylili się co do Turcji” – wystąpienie z 8 lutego
2018,[80]
opowiada też jak to wszyscy na ziemiach niegdyś podbitych przez Imperium
Osmańskie czekają na powrót Turków – wystąpienie z 16 grudnia 2018[81]
).
Byli także podczas ludobójstwa Jezydów, ale palcem nie kiwnęli. Co zresztą nie
dziwi, Turcja była głównym sojusznikiem Daesh.[82]
W grudniu 2018 roku Nadia Murad, już wtedy noblistka, udała się do Turcji by prosić o zaprzestanie bombardowania Shengal (o czym napisała na swoim twitterze). Turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu wykorzystał jej wizytę do szerzenia (także na twitterze) kłamstw na temat ludzi, którzy ocalili Jezydów.
Porównanie twittów Nadii i Cavusoglu.
W maju 2017 roku w regionie pojawił się nowy gracz. Hashd
al-Sha’bi, znane też pod skrótem angielskiej nazwy Popular Mobilization Units –
PMU. Są to irackie, głównie szyickie (szkolone przez irańską Gwardię Strażników
Rewolucji Islamskiej), ale także sunnickie, chrześcijańskie i jezydzkie[83]
milicje. Przystąpiły one do odbijania z rak Daesh linii jezydzkich miasteczek
na południe od miasta Szengal.
Jak już wspomniałem ten teren nie został wyzwolony podczas
poprzednich operacji. Jezydzkie YBS/YJS nie miało dość sił na samodzielną akcję,
a Barzani prawdopodobnie obawiał się przejęcia ich części przez siły
ocalanowskie, więc wolał nic nie robić.
Sytuacja w Szengal we wrześniu 2017 r.
Wraz z wyzwoleniem Mosulu dostęp do tych terenów zyskały
oddziały Hashdu. 12 maja Hashd, w tym wchodzący w jego skład jezydzki batalion
Lalisz rozpoczął operację ich wyzwolenia. Do końca maja udało im się oczyścić
cały obszar. W operacji wzięły też udział oddziały YBS/YJS, aczkolwiek
współpraca z Hashdem nie układała się najlepiej. Hashd zablokował wejście
YBS/YJS do miejscowości Siba, gdzie toczono wspólne walki. Jak się okazało
szyickie dowództwo miało problem z kobiecymi oddziałami YJS. „Szariat zabrania”.[84]
Gorzej wyglądały stosunki z Peszmergą. W jej szeregach
służyli też Jezydzi. Niekoniecznie z miłości do kurdyjskiego rządu
regionalnego, ale dlatego, że, wskutek jego działań, było to jedno z
nielicznych zajęć przynoszących dochód. Fakt, że do operacji przeciwko
ocalanistom KDP użyła sił zewnętrznych wymownie świadczy jak niska była
lojalność jezydzkich peszmergów wobec władz autonomii. Kiedy Hashd zaczął
wypierać Daesh z jezydzkich osad południowego Szengalu, Jezydzi służący w
Peszmerdze zaczęli się domagać zgody na wzięcie udziału w walce. Nie dostali
jej, wiec zaczęli dezerterować. 15 maja cały jezydzki oddział pod dowództwem
Naifa Jasso przeszedł do Hashdu.[85]
Na jego podstawie stworzono drugi jezydzki batalion – batalion Koczo. Nafif,
podobnie jak wielu jego podkomendnych pochodził z tej wioski. Miejscowość ta
została wyzwolona 25 maja. KDP odpowiedziała represjami wobec rodzin
dezerterów.[86]
Xemê Berkat Xwedêda (Khama Berkat) spędziła trzy lata w niewoli Daesh nim została odbita przez oddziały YBS/YJS. 20 października 1918 r.na II zjeździe PADE (Jazydzka Partia Wolnosci i Demokratycji – polityczne skrzydło YBS/YJS) została wybrana do Rady Wykonawczej.
22 września doszło do jedynego starcia między YBS/YBJ a Hashdem. Napastnikami byli szyici z „Brygady Imama Alego”, którzy usiłowali zająć węzeł drogowy pod kontrolą sił jezydzkich. Zostali odparci, trzech bojowników Hashdu i jeden YBS nie żyją. Przy czym poległy bojownik YBS nie był Jezydą, ale Arabem. Prawdopodobnie z plemienia Szammar. Hashd ogłosił, że starcie było nieporozumieniem. Do dalszych konfliktów nie doszło.[87]
Trzy dni później odbyło się referendum niepodległościowe w
„irackim” Kurdystanie. Demokratyczne Zgromadzenie Autonomiczne Szengal wezwało
Jezydów do bojkotu uzasadniając go licznymi przypadkami konfiskaty przez władze
dokumentów tożsamości Jezydów w celu oddawania głosów za nich.[88]
W konsekwencji referendum tereny sporne, w tym Szengal zostały przejęte przez
Hashd wspierany przez regularna armię iracką. Peszmerga wycofała się bez walki.
Dla mieszkańców większości z przejętych terenów była to autentyczna tragedia. Zwłaszcza,
że w niektórych miejscach dochodziło do aktów przemocy ze strony Hashdu. W
Szengal wyglądało to inaczej. Nie dlatego żeby Jezydzi byli jakimiś wielkimi
irackimi lojalistami, ale na skutek polityki władz autonomii ze szczególnym
uwzględnieniem partii KDP. Polityki, której ofiarami byli nie tylko Jezydzi,
ale także inne mniejszości.[89]
Oddziały YBS/YJS utrzymały swoje pozycje, a nawet w niektórych miejscach powiększyły stan
posiadania kosztem wycofujących się peszmergów.
Niektóre z Jezydek wstępując do YJS obcinają swoje warkocze i pozostawiają je na grobach bliskich zamordowanych podczas ludobójstwa.
Nie
oznacza to jednak, że władze Iraku są pozytywnie nastawione do Jezydów. Wręcz
przeciwnie. Wspominana już Amy L. Beam, która zajmuje się pomocą Jezydom w
Iraku wielokrotnie upubliczniała przypadki rzucania ofiarom ludobójstwa kłód
pod nogi, takich jak chociażby problemy z dokumentami tożsamości.[90]
W marcu tego roku dwukrotnie doszło do wymiany ognia między jezydzkim YBS/YJS a
armią iracką. Padli zabici i ranni.[91]
Nie
ma żadnych planów odbudowy Szengal.[92]
Jezydźcy uchodźcy w dalszym ciągu koczują w obozach. Pięć lat w namiotach
przeznaczonych do wykorzystywania przez rok. Złe warunki bytowe często prowadzą
do tragedii. Często na przykład dochodzi do pożarów. W maju zeszlego roku w
takim pożarze zginęła 17-letnia dziewczyna.[93]
W styczniu tego Kherhat, 3-letni jezydzki chłopczyk spalił się w tym samym
namiocie, w tym samym obozie uchodźców, w którym się urodził.[94]
Bojowniczki YJS.
W
czerwcu 2017 roku 22 jezydzkich nastolatków (obojga płci) pracujących przy
uprawie ziemniaków w okolicy Bardarash w Basur zostało zaatakowanych przez
mieszkańców pobliskiej muzułmańskiej wioski.[95]
Jezydzi z obozów dla uchodźców pracują za grosze dla okolicznych gospodarstw w
bardzo ciężkich warunkach.
Pisałem
juz o samobójstwach. To nie tylko wynik traumatycznych przeżyć, ale i poczucia
beznadziei. W lutym samobójstwo popełniła 20-letnia dziewczyna po 4,5 roku
wegetacji w obozie.[96]
Tego
roku w Syrii, podobnie jak w Rożawie dochodziło do masowych podpaleń pól
uprawnych.[97] Jest to robota tzw.
„uśpionych komórek” Daesh zainspirowanych magazynem Daesh „Al Naba”.[98]
Pożary te również pociągnęły za sobą ofiary śmiertelne.[99]
Jezydka z kontyngentu YJS walczącego w Rakce.
Szengal
to nie jedyne miejsce gdzie Jezydzi są ofiarami prześladowań. Przed wybuchem
syryjskiej wojny domowej mieszkało w tym kraju 45-50 tysięcy Jezydów, z czego
25 tysięcy w kantonie Efrin (arabska nazwa: Afrin),[100]
który w zeszłym roku stal się celem agresji ze strony Turcji i pozostających na
jej żołdzie formacji dżihadystycznych. Po dwóch miesiącach walk kanton padł, a
większość jego mieszkańców uciekła do sąsiedniego kantonu Szehba. Ci, którzy
zostali są ofiarami prześladowań i czystek etnicznych.
Już w czerwcu 2017 roku dżihadyści na tureckim żołdzie,
działający w Syrii w ramach tureckiej operacji „Tarcza Eufratu”, wypędzili z
wioski Elî Qîno kilkuset Jezydów. Mieszkańcy otrzymali godzinę na opuszczenie
domów, a ich majątek zrabowali utrzymywani przez Turcję dżihadyści, czyli tzw.
„umiarkowani rebelianci”. Co ciekawe o sprawie poinformował ENKS, który sam
jest utrzymywany przez Turcję i Barzaniego i uznawany za ich agendę.[101]
Sprawę potwierdziła na swoim twitterze Nadia Murad.[102]
Pożegnanie ostatnich partyzantów PKK opuszczających Szengal.
W Efrin było 21 wiosek Jezydów,[103]
w tym Basufan (Basofan), największa osada jezydzka w Syrii (3,5 tysiąca
mieszkańców), która nota bene była ostrzeliwana przez siły Tureckie w okresie
poprzedzającym inwazję.[104]
Feleknas Uca, jezydzka parlamentarzystka z ramienia prokurdyjskie partii HDP
(Halkların Demokratik Partisi – Ludowa Partia Demokratyczna) ostrzegała, że
celem dżihadystów na tureckim żołdzie biorących udział w napaści na Efrin jest
między innymi kontynuowanie ludobójstwa Daesh na Jezydach.[105]
Te obawy się
potwierdziły po zajęciu jezydzkich wiosek.
W Qibar, gdzie część jezydzkich mieszkańców zdołało uciec, dżihadyści
przepytywali pozostałych mieszkańców, muzułmanów o to gdzie są Jezydzi,
uprzednio odpytując ich z zasad islamu, żeby sprawdzić, czy sami nimi nie są.
Ci, którzy odmawiali współpracy byli bici.[106] W
efekcie 16 Jezydów, którzy nie opuścili miejscowości zostało uprowadzonych.[107]
Podobne doniesienia są z wioski Qastel Jando.[108]
Niszczone są jezydzkie cmentarze i kaplice.[109]
Pożegnanie ostatnich partyzantów PKK opuszczających Szengal.
Jezydzi,
którzy pozostali stali się ofiarami zabójstw,[110]
porwań[111]
i zmuszania do zmiany religii.[112] „W
naszej wiosce zmuszali 50-letniego Jezydę do pocałowania Koranu i powiedzieli,
że jest muzułmaninem, ale odmówił, ponieważ nie chciał zdradzić swojego boga,
więc go zabili” – opowiada Michael Barekat, Jezyda, który z całą rodziną uciekł
z Efrin do Szehby, gdzie obecnie przebywa około 6 tysięcy Jezydów.[113]
W Basufan okupanci otworzyli „szkoły” koraniczne i indoktrynują dzieci Jezydów,
którzy nie zdołali uciec, rodzice, którzy odmawiali posłania dzieci zostali
uwięzieni.[114]
W tym samym czasie kiedy Turcja i jej dżihadysci rozpoczęli
atak na Efrin, turecki MSZ nakłaniał Irak do zgody na atak na Szengal, pod
pozorem ataku na PKK.[115]
Recep Erdogan, prezydent (de facto dyktator) Turcji kilkakrotnie od tego czasu
powtarzał groźby pod adresem Szengal.[116]
Łzy w oczach jezydzkiej nastolatki podczas pożegnania partyzantów PKK, którzy ocalili Jezydów.
W tych okolicznościach PKK postanowiło wycofać 500 swoich
bojowników pozostających w Szengal jako wsparcie sił YBS/YJS.[117]
Jezydzi żegnali swoich obrońców ze łzami w oczach (nie, to nie przenośnia). Turcji
nie chodzi jednak o rzeczywistą obecność PKK. To tylko pretekst dla atakowania
ruchu demokratycznego konfederalizmu.
W
samej Turcji jezydzcy uchodźcy są ofiarami licznych szykan. Jezydzi byli
początkowo wspierani przez regionalne samorządy powiązane z prokurdyjską partią
DBP (Demokratik Bölgeler Partisi – Partia Demokratycznych Regionów). Na
przełomie 2016 i 2017 roku zostali przymusowo przeniesieni do rządowych obozów
dla uchodźców , gdzie są ofiarami prześladowań ze strony administracji, a
warunki pobytu określają jako „więzienne”.[118]
Odmawia się im też prawa do opieki zdrowotnej.[119]
W Turcji miał też miejsce handel uprowadzonymi Jezydkami.[120]
Pożegnanie partyzantów PKK.
Na koniec dodam, że jeżeli ktoś chcialby pomóc ofiarom, to wśród organizacji charytatywnych zajmujących się pomocą Jezydom w Szengal jest jedna polska. Nazywa się Orla Straż.
Mandaizm to z kolei protochrześcijańskie wyznanie
wywodzące się od Jana Chrzciciela. Jego wyznawcy bywają nazywani
„chrześcijanami Jana Chrzciciela”, co jest o tyle mylące, że wg. Mandaistów
Jezus był fałszywym prorokiem, który zdradził swojego (i ich) mistrza – Jana
Chrzciciela. Inne określenie to „ostatni gnostycy”. Charakterystyczną cecha tej
religii jest wielokrotny chrzest stosowany jako rytuał religijny, ale także
jako oczyszczenie z popełnianych grzechów (https://www.dunyadinleri.com/dunya-dinleri/sabiilik-mandeanizm/oku_sabiiler-sabiilik-mandeanizm
).
-Jak możemy rozumieć demokratyczną autonomię, czy też demokratyczny konfederalizm? Czy jest to system specyficzny dla regionu, dedykowany tylko dla ludności kurdyjskiej?
Wyjaśnię to przez odwołanie do historii.
Poprzednia idea społeczeństwa niepaństwowego wyewoluowała w społeczeństwo
obywatelskie, które jest uznawane za osiągnięcie demokratyczne. Niektóre grupy
społeczne uzyskały pewne ekonomiczne i demokratyczne prawa w formie
samoorganizacji. Przykładem mogą być związki zawodowe, jakiś czas temu bardzo
silne w Europie Zachodniej, które zdołały zapewnić poprawę jakości życia swoim
członkom.
Demokratyczna autonomia oznacza
wzmocnienie struktur tego rodzaju i rozszerzenie ich na inne obszary życia
społecznego. Oznacza to przekształcenie demokratycznych osiągnięć w
niepaństwową organizację demokratycznego społeczeństwa. Już nie tylko walka
klas, gdzie robotnicy ze swoimi związkami zawodowymi i partiami, próbują zdobyć
i skonsolidować swoje prawa poprzez strajki i porozumienia płacowe, ale rozszerzenie
tego na wszystkie segmenty społeczeństwa. Nie tylko robotnicy i ich organizacje
związkowe, ale także młodzież, kobiety, wszystkie grupy społeczne mogą
organizować się w podobny sposób, planować własne życie demokratyczne i
gospodarcze i wdrażać je na co dzień. Możemy to zrobić bez rozbicia państwa,
ale także bez rezygnacji z naszych praw na jego rzecz. W ten sposób jest to
nowa umowa z państwem, nowa umowa społeczna.
Demokratyczna autonomia lub demokratyczny
konfederalizm stawia sobie takie porozumienie za cel. W tym sensie
demokratyczna autonomia nie jest systemem przeznaczonym wyłącznie dla Kurdów. Wszystkie
uciskane i wyzyskiwane grupy społeczne mogą zeń korzystać, aby osiągnąć swoje
własne kulturalne, polityczne i ekonomiczne prawa w odniesieniu do swojej
sytuacji i w swoich regionach świata. Na tej podstawie można tak samo rozwiązać
kwestię nierówności płci, jak i problemów pracowniczych, samorządu młodzieży,
czy zagrożeń ekologicznych. Kiedy ludzie z różnych części społeczeństwa
organizują się, mogą lepiej rozwiązywać swoje problemy.
Obecne państwo tworzy scentralizowany
system państwowy ciążący ku faszyzmowi. Chce wszystko kontrolować. Jednakże
rozwój samoorganizacji opartej o autonomię demokratyczną może stworzyć podstawę
do samorządu. Przykładowo na poziomie wioski, dzielnicy lub miasta. Sensem tej
formuły jest „państwo a demokracja”, [1]
chodzi o zmniejszenie roli państwa i rozszerzenia społeczeństwa
demokratycznego.
Początkowo był to model rozwiązania
kwestii kurdyjskiej. W ten sposób można rozwiązać problemy narodowościowe. Tak
samo religijne. Zwłaszcza, kiedy gdy grupy identyfikujące się wg. klucza
religijnego i etnicznego żyją razem. Ale co ważniejsze, tak samo można
rozwiązać problemy ekonomiczne. Można zwalczać ucisk i wyzysk poprzez
decentralizację gospodarki i dostosowanie jej do potrzeb ludzi w terenie. Taki
jest cel demokratycznego konfederalizmu. Dla grup społeczeństwa, które cierpią
z powodu braku demokracji, ten system jest perspektywą, i tak jak powiedziałem,
tak jest również w przypadku wyzwolenia kobiet.
Dlatego, moim zdaniem, system ten
przedstawia koncepcję, która jest rozwiązaniem dla kapitalistycznej metropolii
na Zachodzie i dla mniej skapitalizowanych regionów Wschodu. Jeśli spojrzymy na
Europę, już mamy początki takiej organizacji. Mówiłem o uzwiązkowieniu
pracowników. W niektórych obszarach mieszkańcy organizowali się samodzielnie.
Taka forma organizacji istnieje w tradycji Komuny Paryskiej. Demokratyczna
autonomia jest organizacją skierowaną przeciwko celom hegemonii
kapitalistycznej nowoczesności i jej dążeniom do objęcia społeczeństwa pełną
kontrolą. Gospodarka, zdrowie, edukacja, kultura i inne obszary mogą być zorganizowane
w tym systemie. Kapitalistyczny wyzysk może być otoczony i ograniczony. Pozwala
to również na ograniczenie stojącego za nim systemu państwowego, oraz
wzmocnienie organizacji społeczeństwa demokratycznego. Komuna Paryska i
rewolucje socjalistyczno-demokratyczne są tu dziedzictwem. Na tej podstawie
trzeba organizować wszystkie składowe społeczeństwa w dążeniu do demokratycznej
autonomii. To jest możliwe. W taką walkę można zaangażować znaczną część społeczeństwa.
Ta walka ma wyalienować system rządzący – i jest w stanie to zrobić.
Ta koncepcja różni się od koncepcji
Rewolucji Październikowej, która zniosła rządzący rząd i zbudowała w jego
miejsce nowy mający ponoć rozwiązać wszystkie problemy społeczeństwa. Czemu?
Po pierwsze, takie podejście się nie
sprawdziło. Zastąpienie jednej władzy państwowej inną nie jest rozwiązaniem.
Samo państwo jest środkiem wyzysku. Nie może przynieść demokracji, nie tworzy wolności
ani równości. W końcu zawsze zamienia się w ucisk i wyzysk. Państwo pozostaje
państwem, bez względu na to w czyich jest rękach. Wracamy z powrotem do punktu
wyjścia. Dlatego ten paradygmat nie jest rozwiązaniem.
Po drugie, nie jest możliwe zrealizowanie
takiego pomysłu w obecnych warunkach – nawet gdyby było to pożądane. Po prostu
nierealistyczne jest przypuszczenie, że rządzący system państwowy może zostać
zmiażdżony, aby można było zbudować demokrację, socjalizm. Ale powiedzmy, że
rewolucja zakończy się sukcesem – nadal takie podejście nie doprowadzi do
trwałego rozwiązania. „Realny socjalizm” to udowodnił.
Budowanie demokratycznego konfederalizmu
lub demokratycznej autonomii w realiach, w których żyjemy, dla wszystkich,
kobiet, młodzieży i pracowników, jest realizacją demokratycznej i socjalistycznej
rewolucji. Nie tworzenie nowego państwa, ale tworzenie społeczeństwa
demokratycznego; nie niszczenie obecnego stanu, ale organizowanie
demokratycznego społeczeństwa jako przeciwwagi, która ogranicza państwo – taki
jest cel.
W ten sposób ludzie tworzą to, co
nazywamy formułą „Państwo a demokracja”. Tak więc w konfederalizmie
demokratycznym kompetencje, które były związane tylko z państwem, są mu
odbierane i przenoszone na społeczeństwo, które z nich korzysta w ramach swojej
demokratycznej organizacji. Tak właśnie rozumiemy demokratyczny konfederalizm.
Tego rozwiązania nie ogranicza geografia.
Jest to także sposób na rozwiązanie wszystkich problemów społecznych, nie tylko
etnicznych, lub religijnych. Wszystkie kwestie wolności i demokracji można rozwiązać
za pomocą tego systemu. Jeśli każda grupa społeczna zorganizuje się we własnym
interesie, wówczas będzie także w stanie znaleźć rozwiązania problemów jakich
doświadcza w systemie kapitalistycznym.
Jest to system, który może zaoferować
rozwiązania problemów narodowych, religijnych i etnicznych, szczególnie na Wschodzie.
Ale można go wprowadzić także w centrach kapitalizmu. Ponieważ także tam istnieje
problem centralizmu. Także tam duże grupy społeczne są wykluczone z systemu lub
brutalnie wykorzystywane i stłumione przez niego. Tam też system coraz bardziej
zagraża umysłom, sercom, całemu życiu ludzi. System próbuje kierować ludźmi dla
swoich celów. Dlatego istnieje poważna sprzeczność między tymi częściami
społeczeństwa a państwem stworzonym przez kapitalistyczną nowoczesność. Wolność
i równość od wyzysku i ucisku można stworzyć w oparciu o demokratyczne
rozwiązania autonomiczne. Gdy idee demokratycznej autonomii i demokratycznego konfederalizmu
rozprzestrzeniają się, wierzymy, że nawet w kapitalistycznej nowoczesności
odkrywane są nowe strategie i formy organizacji aby przezwyciężyć problemy.
-Czy ten system jest także współczesną odpowiedzią na internacjonalizm proletariacki?
Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że
demokratyczny konfederalizm jest modelem rozwiązania problemów społecznych,
które kapitalistyczna nowoczesność stworzyła w epoce imperialistycznego
globalnego kapitału finansowego. Problemy te występują zarówno w krajach, które
kapitalizm nazywa rozwiniętymi, jak i w krajach przezeń eksploatowanych. To
powszechne problemy. Obejmują one tematy od bezrobocia po problemy etniczne i
kulturowe. Jeszcze większym problemem jest wyobcowanie mentalne społeczeństwa,
brak rozumienia rzeczywistości w której się żyje. Kolejny problem to
militaryzm. To problem państwowy, perspektywa III wojny światowej. To problemy,
które dotyczą całej ludzkości. Mogą występować w różnym natężeniu w danym
miejscu, ale są globalne dla całej ludzkości. Ich przyczyną jest trwający pięć
tysięcy lat system państwowy. Obecnej są one podniesione do niespotykanego wcześniej
poziomu; wydają się praktycznie nie do pokonania. Za to odpowiada nowoczesność
kapitalistyczna – 500 lat kapitalizmu.
Demokratyczny konfederalizm jest drogą do
rozwiązania tych problemów. Dotyczy to wszystkich grup społecznych. Bez względu
na to, w jakim obszarze te problemy wystąpią, bez względu na to jak są duże,
można je przezwyciężyć za pomocą modelu demokratycznej nowoczesności.
W obecnych warunkach rządzące siły, burżuazja,
przedstawiciele kapitalistycznej nowoczesności, ustanowiły organizację, która
narzuca reszcie społeczeństwa życie zgodnie z ich ideami, ideami władców. Oni
narzucają swój system społeczeństwu. Natomiast system demokratycznej autonomii
mówi: „Nie, nie musicie być tacy, jak oni chcą. Jesteście częścią
społeczeństwa. Macie własną kulturę, własne rozumienie moralności i własne
życie. Możecie sami rozwiązać własne problemy. Dlatego musicie rozwijać i
realizować własną nowoczesność, własną organizację i własne zrozumienie życia.”
Przewodniczący Apo[2]
nazwał to demokratyczną nowoczesnością i w swoich mowach obronnych[3]
apelował do grup społecznych na świecie: Organizujcie swoją własną
demokratyczną nowoczesność. Nie musicie żyć kapitalizmem. Możecie żyć
demokracją. Możecie stworzyć system wolności oparty na pluralizmie, sprawiedliwości
i solidarności. Możecie wszyscy organizować się niezależnie, budować razem
swoje życie poza państwem. I dzięki temu przezwyciężyć problemy ucisku i wyzysku
stworzone przez kapitalizm.
Jeśli ludzie są gotowi zaakceptować to rozwiązanie,
może zostać wdrożone w dowolnym miejscu na świecie. Początkowo socjalizm
upatrywał rewolucji w Europie. Potem pojawiła się koncepcja, że nie, nie w
Europie, ale w Azji. Lub inna, że najpierw w koloniach lub krajach rozwijających
się. Demokratyczna nowoczesność odrzuca takie założenia. Jest formą restytucji
demokratycznego socjalizmu. Tak sformułował to Ocalan. Na całym świecie
pojawiają się pilne problemy. Jednocześnie na całym świecie można prowadzić
rewolucyjny ruch oporu, stworzyć rewolucyjną organizację demokratyczną i
przezwyciężać problemy społeczne. Od Ameryki do Europy, od Azji po Afrykę. Ale
wszyscy w nawiązaniu do swoich problemów.
W tym kontekście internacjonalizm nabiera
nowego znaczenia. Była kiedyś siła, która ustanowiła państwo i przejęła wiodącą
rolę internacjonalizmu. Przekształciło się to w formę hegemonii. Związek Sowiecki
był za to krytykowany przez innych socjalistów, dla których to nie był internacjonalizm,
ale nowa forma hegemonii w imię socjalizmu.
Ale wraz ze zrozumieniem demokratycznej
nowoczesności ponownie otwiera się droga do internacjonalizmu. Wszędzie tam,
gdzie rozwinął się system demokratycznej autonomii, gdzie demokratyczne
organizacje społeczne organizują się przeciwko państwu, pomiędzy wszystkimi
tymi organizacjami na całym świecie można ustanowić związki solidarności. W ten
sposób rozwija się solidarność internacjonalistyczna. Dla wolnego,
pluralistycznego i sprawiedliwego życie dla wszystkich uciskanych, wszystkich
robotników, a właściwie wszystkich kręgów społeczeństwa, żyjących z własnej
pracy, te środowiska muszą wchodzić w interakcje, aby uskuteczniać wzajemną
solidarność. To oczywiście prowadzi nas do nowej formy internacjonalizmu,
której celem nie jest uzależnianie innych, ani rozwijanie swojej hegemonii, ale
międzynarodowa solidarność w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ponieważ sam
system jest demokratyczny, oparty na wzajemnej solidarności. I dlatego nie ma
znaczenia, w którym miejscu na świecie się znajdujemy, ta solidarność opiera
się na wartościach wolności i sprawiedliwości. Nikt nie otrzyma szansy, aby
sprowadzić innych pod swoje wpływy, aby ich kontrolować lub asymilować.
Stary, państwowy paradygmat socjalizmu, a
raczej próby socjalizmu, nie zdołał zbudować internacjonalizmu. Zamiast tego
wyhodował nową hegemonię. Natomiast nowoczesność demokratyczna i demokratyczny
konfederalizm uniemożliwiają tworzenie nowych hegemonii. Tylko związki, sojusze
i solidarność oparte na sprawiedliwości i wolności powinny powstać w tym
systemie. I to jest nowa forma internacjonalizmu.
Duran Kalkan jest członkiem rady wykonawczej Koma Civakên Kurdistan (KCK – Unia Wspólnot Kurdystanu to organizacja zrzeszająca formacje demokratycznego konfederalizmu we wszystkich czterech zaborach i na emigracji). Niniejszy wywiad ukazał się w numerze styczniowo-lutowym Kurdistan Reportw 2014 roku, w języku niemieckim. Jego angielskie tłumaczenie opublikował w listopadzie 2017 roku portal Internationalist Commune of Rojava. Tłumaczyłem z tego ostatniego, posiłkując się elektronicznym przekładem wersji niemieckiej.
P.Z.
[1]
Mam tu małą zagwozdkę. W wersji niemieckiej jest „państwo plus demokracja”, w
angielskiej „państwo kontra demokracja”. Zdecydowałem zastosować bardziej
neutralne „państwo a demokracja”.
[3]
Uwięziony przez Turcję i skazany przez nią na śmierć (zamienioną potem na
dożywotnie więzienie) Ocalan wykorzystał wystąpienia procesowe to przekazania
opinii publicznej swoich koncepcji.