W kontekście konfliktu bliskowschodniego co jakiś czas przewija się wątek tamtejszej mniejszości chrześcijańskiej. Najczęściej zniekształcony i to na wielu poziomach. W tym artykule postaram się przedstawić tą społeczność, biorącą udział w demokratycznym projekcie w północnej Syrii – Rożawie i broniącą go razem ze swoimi kurdyjskimi, arabskimi, jezydzkimi i pochodzącymi z innych mniejszości sojusznikami.
Który mamy dzisiaj rok?
Jedną z takich zniekształceń jest zagadnienie samej identyfikacji tej mniejszości. Otóż nie można jej sprowadzać tylko do religii. Owszem, jest ona elementem jej tożsamości, ale jej nie wyczerpuje. Jest to bowiem samoidentyfikacja etniczna. Trzeba tu pamiętać, że chrześcijaństwo było religią dominującą na Bliskim Wschodzie przed arabskim podbojem.
Występ syriackiego zespołu folklorystycznego na wiecu wyborczym w Derik. Źródło syriacsnews.com.
Nie mówimy o emigrantach na tereny islamu, czy konwertytach.
To ostatnie było zresztą bardzo utrudnione, a nawet wręcz niemożliwe w krajach
islamskich, choć w ostatnich latach takie zjawisko, w ograniczonej skali, miało
miejsce w Rożawie. Mówimy o rdzennych mieszkańcach regionu, którzy zresztą
swoje antyczne korzenie podkreślają często za pomocą nazw jakimi sami siebie
określają.
Syriacy lub Asyryjczycy, Chaldejczycy, Aramejczycy. Bliskowschodni
chrześcijanie używają różnych samoidentyfikacji (w Libanie dodatkowo fenickiej). Uczestnicy rewolucji
Rożawy to przede wszystkim Syriacy, ale w ramach Syryjskich Sił Demokratycznych
działają też grupy określające się mianem Asyryjczyków.
Syriacki zespół na festiwalu w Kamiszlo, wrzesień 2018 r.
Co ciekawe brak w tej autoidentyfikacji odwołań do
faktycznego chrześcijańskiego imperium sprzed arabskiego podboju – Cesarstwa
Wschodniorzymskiego. Być może dlatego, że Bizancjum, a właściwie Rzym (nazwę
Bizancjum ukuliśmy na Zachodzie, dla samych zainteresowanych to było po prostu
Cesarstwo Rzymskie, w czasach arabskiej ekspansji już jedyne istniejące) to w
narracji islamu wróg. Narracji do której, dodajmy, wracają współcześni
dżihadyści.
Przejawem takiego odwoływania sie do dziedzictwa
starożytności jest kalendarz. Wydawało
by się, że jak chrześcijanie to powinni stosować nasz, zachodni, zaczynający
się przecież od narodzin Jezusa Chrystusa (inna sprawa, że błędnie
wyliczonych). Tymczasem nie. Dla Syriaków/Asyryjczyków mamy rok 6769. Nie, nie
jest on liczony od „początku świata”, czy jakiegoś biblijnego wydarzenia. Jest
to data umowna, przyjęta w latach 50-tych, kiedy budziła się syiacko-asyryjska
świadomość narodowa jako spadkobierców starożytnych cywilizacji Mezopotamii i
ma odnosić się do powstania pierwszej świątyni w Aszur, jako początku
cywilizacji. Świątyni boga Aszura.
Tegoroczne Akitu w Tirbespî.
Kalendarz ten ma znaczenie przede wszystkim kulturowe i nie
jest raczej stosowany na co dzień, tym niemniej Akitu, czyli nowy rok,
przypadający 1 kwietnia stanowi ważne święto.
Sojusznicy
Mniejszość chrześcijańska była pod rządami muzułmańskimi
obiektem dyskryminacji. Szczytowym ich okresem była fala ludobójstw dokonana
przez osmańską, a potem republikańską Turcję w okresie poprzedzającym pierwszą
wojnę światową, podczas jej trwania i po zakończeniu.
Zbrodnie te funkcjonują w powszechnej świadomości jako
ludobójstwo Ormian, ale ich ofiarami byli nie tylko Ormianie, ale także Grecy,[1]
oraz właśnie Syriacy/Asyryjczycy. Ci ostatni określają je mianem Sejfo (Seyfo).
Ocenia się, że pochłonęło 300 do 500 tysięcy istnień z tej społeczności.[2]
Upamiętnienie rocznicy Sejfo w Rożawie.
Podobnie jak Niemcy w swoim ludobójstwie Żydów znaleźli wspólników wśród innych narodów Europy, tak samo i Turcy mieli swoich pomocników. Znaleźli się wśród nich Kurdowie, głównie służący w oddziałach nieregularnej kawalerii Imperium Osmańskiego – Hamidiye Hafif Süvari Alayları, ale także cywilni ochotnicy. Kurdowie tego współudziału się nie wypierają, wielokrotnie za udział niektórych z nich przepraszali.[3] Kurdyjskie samorządy zrobiły też wiele dla przywrócenia w Turcji ormiańskiego i syriacko-asyryjskiego dziedzictwa kulturowego, zwłaszcza w latach 2012-15. Kiedy rząd AKP rozpoczął w 2015 roku wojnę z mieszkańcami kurdyjskich miast, zniszczył także efekty tych wysiłków.[4]
Jednocześnie wielu Kurdów pomagało prześladowanym. W artykule o Jezydach pisałem o pięknej karcie tej społeczności, jaką było ocalenie 20 tysięcy syriackich uchodźców. Pisałem też, że część Jezydów identyfikuje się tylko jako Jezydzi, zaś część jako Kurdowie wyznania jezydzkiego. Podobnie masowo ratowali Ormian Kurdowie wyznania alewickiego[5] z prowincji Dersim. Oni sami stali się potem, w latach 1937-38 ofiarami jednego z kolejnych ludobójstw przeprowadzonych przez Turcję.[6]
Syriacki oddział partyzancki.
W latach drugiej wojny światowej poborowi wyznania
chrześcijańskiego i judaistycznego w armii tureckiej byli kierowani do
batalionów roboczych używanych do najcięższych, wyniszczających prac i
poddawani prześladowaniom ze strony tureckiej kadry.[7]
Kolejne prześladowania miały miejsce po wojnie. Np. w nocy z
6 na 7 września 1955 roku z inspiracji tureckich władz dokonano w Stambule
pogromu Greków (oraz innych niemuzułmańskich mniejszości). Zamordowano 30 osób,
setki były ranne, wiele kobiet zgwałcono, a mężczyzn okaleczono (obrzeżano).[8]
Pochód w Kamiszlo z okazji zwycięstwa koalicji z udziałem SUP w wyborach. Widoczne flagi SUP. Źródło syriacsnews.com.
W latach 80-tych XX wieku Syriacy zamieszkujący region Tur
Abdin na terenie Turcji stali się celami ataków niejako przy okazji wojny
Turcji z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Rząd turecki wspierał i tolerował
różne organizacje o charakterze nacjonalistycznym, bądź islamistycznym (np.
Kurdyjski Hezbollah, który był grupą sunnickich ekstremistów zwalczających PKK
i co najmniej tolerowanych przez władze Turcji). Dla grup tych mniejszość
religijna i etniczna była naturalnym celem.
Mnożyły się zabójstwa w wykonaniu „nieznanych sprawców”, pozornie pozbawione
motywów, które łączyło jedno – przynależność ofiar do chrześcijańskiej
mniejszości.
Młodzi Syriacy zdecydowali, że nie będą czekać na powtórkę
ludobójstwa tylko zaczną się organizować i bronić. A skoro stali się celem
razem z Kurdami z PKK to i razem będą się bronić. [9]
Nazwali się Tukoso Dawronoyo Mothonoyo d’Bethnahrin, czyli Patriotyczna
Rewolucyjna Organizacja Bethnahrin. Bethnahrin to po syriacku Kraj Dwóch Rzek,
Mezopotamia. Ruch ten z czasem przyjmował różne nazwy, ale zwykło się ich
nazywać po prostu Dawronoyo, rewolucjoniści.
Festiwal syriacki w Kamiszlo, maj 2019 r. Źródło: Suroyo TV
Dawronoyo szkoliło partyzantów we współpracy z PKK, zbierało
fundusze, głównie w europejskiej diasporze i starało się budować poczucie
wspólnoty wśród społeczności bliskowschodnich chrześcijan używających różnych
nazw. Na przełomie XX i XXI wzięli udział w wojnie domowej w Basur
(południowym, „irackim” Kurdystanie) przeciwko siłom KDP Barzaniego po stronie
PKK. Bezpośrednią przyczyna zaangażowania było porwanie i gwałt na Syriaczce w
wykonaniu prominentnego członka KDP w maju 1999 roku.[10]
Partyzanci Dawronoyo w ataku odwetowym zabili 39 Peszmergów KDP.[11]
24 lipca 2000 roku, w rocznicę podpisania traktatu w
Lozannie około stu aktywistów ruchu zajęło budynek rządowy w szwajcarskiej Lozannie, w którym podpisano ów
akt. Protestowali przeciwko dyskryminacji w Turcji, będącej efektem tegoż
traktatu.[12]
Na froncie syryjskiej
wojny domowej
1 października 2005 roku powstała syryjska odnoga ruchu Dawronoyo
– Gabo d’Ḥuyodo Suryoyo, czyli Partia Unii Syriackiej, znana pod skrótem
angielskiej nazwy SUP (Syriac Union Party). Sytuacja Syriaków w Syrii była
trochę lepsza niż Kurdów. Wprawdzie np. także odmawiano im nauki we własnym
języku, ale mogli go używać w kościołach.
Z drugiej strony nie byli wolni od represji, które po części wynikały z
faktu, że uważają się nie za mniejszość religijną, tylko narodową, zaś w Syrii
obowiązywał arabski nacjonalizm. Często, podobnie jak przedstawiciele innych
mniejszości byli przymusowo rejestrowani jako arabscy muzułmanie,[13]
co z kolei przekładało się na objęcie takimi, a nie innymi przepisami.
Nisha Gewriye.
„W czasach Bashara al-Assada, wolność wyznania nie istniała. Na przykład ksiądz mógł być represjonowany za swoje kazanie. Wszystko było monitorowane, a ludzie zastraszeni. To dotyczyło większości religii.” – mówi komendantka Nisha Gewriye, HSNB.[14]
Gdy wybuchły w Syrii protesty, które następnie przerodziły
się w syryjska wojnę domową SUP zajęła stanowisko antyreżimowe, lecz wyrażała
je pokojowo. Tym niemniej część Syriaków na własną rękę zaangażowała się w
działania zbrojne.[15]
Matay Hanna (pierwszy z prawej). Zdjęcie z facebooka Macera Gifforda (pierwszy z lewej), brytyjskiego ochotnika walczącego w szeregach najpierw YPG, a następnie MFS
Wraz ze wzrostem fanatyzmu religijnego w szeregach
rebeliantów, oraz represji ze strony reżimu (między innymi aresztowania członka
Komitetu Wykonawczego SUP, Rubela Gabriela Bahho i wiceprzewodniczącego SUP,
Saida Malkiego Cosara) SUP z jednej strony zacieśniła więzi z zawsze bliskim
ruchem kurdyjskiego demokratycznego konfederalizmu reprezentowanym w Syrii
przez PYD (Partiya Yekîtiya Demokrat – Partia Unii Demokratycznej), a z drugiej
Syriacy zaczęli tworzyć własne siły samoobrony.
„Kiedy żyjesz bez wolności, bez wykształcenia, kiedy nie możesz chodzić do szkoły i uzyskać zawodu, jeśli nie masz praw, kiedy nie masz praw, wtedy nie możesz mieć nadziei na przyszłość. Więc jesteś nikim, a wtedy życie to gówno! Nie mogę tak żyć, w takim życiu nie mogę nic osiągnąć jako człowiek. Nie chcę być prezydentem, brać ropę i bogacić się, chcę tylko być człowiekiem, mieć prawa i bezpieczeństwo! Więc musimy walczyć i dać naszą krew następnym pokoleniom, aby je dla nich zdobyć, dla naszych małych kuzynów, braci i sióstr, które są dzisiaj dziećmi.” Matay Hanna, dowódca oddziału MFS biorącego udział w operacji wyzwolenia Rakki.[16]
Bojowniczka HSNB. Naszywka na ramieniu upamiętnia poległego towarzysza broni.
Jako pierwsza powstała w 2012 roku Sutoro, której celem była
ochrona społeczności chrześcijańskiej i pełnienie funkcji policyjnych.[17]
Sutoro jest autonomiczną częścią ogólnej formacji policyjnej Demokratycznej
Federacji Północnej Syrii – Asayîşa. Kilka miesięcy później Syriacka Rada
Wojskowa (Mawtbo Fulḥoyo Suryoyo – MFS, znana też pod angielską nazwą Syriac
Military Council), formacja już stricte militarna. W organizacji obydwu brał
udział syn uprowadzonego Saida Malkiego Cosara, Johan Cosar, który powrócił z
emigracji w Europie. Johan, obywatel szwajcarski miał za sobą pięcioletnią
służbę w armii nowej ojczyzny i w nowym zadaniu korzystał z doświadczeń
zdobytych jako sierżant armii szwajcarskiej.[18]
W październiku 2015 roku powstały Syryjskie Siły Demokratyczne, znane pod skrótem angielskiej nazwy Syrian Democratic Forces – SDF, koalicja sił walczących o demokratyczną, świecką i tolerancyjną Syrię, zbudowana wokół kurdyjskich oddziałów YPG i YPJ (Yekîneyên Parastina Gel – Powszechne Jednostki Obrony, Yekîneyên Parastina Jin – Kobiece Jednostki Obrony). MFS była jednym z założycieli tej koalicji,[19] a obecnym rzecznikiem prasowym SDF jest Kino Gabriel z MFS.
Patrol MFS/HSNB w Rakce.
Tuż przed zawiązaniem się SDF rozpoczęło się formowanie
wzorowanej na YPJ formacji kobiecej – HSNB (Ḥaylawotho d’Sutoro d’Neshe d’Beth
Nahrin – Siły Obrony Kobiet Mezopotamii).[20]
W pierwszej grupie przeszkolone zostało 50 bojowniczek.
Także inne stronnictwo chrześcijańskie, początkowo
wspierające reżim, Gabā Aṯurāyā Demoqraṭāyā (Asyryjska Partia Demokratyczna,
ADP -Assyrian Democratic Party) współpracuje obecnie z PYD, a powiązane z nią
oddziały zbrojne Mawtḇā d-Nāṭorē d-Ḥābor (Strażnicy Chaburu) i Naṭore d’Tel
Tamer Ashoraye (Strażnicy Ludu Assyrii) brały udział w operacji SDF w rejonie
Deir ez Zor.[21] Ta
druga to formacja bardziej o charakterze policyjnym.
Bojowniczki HSNB z flagą formacji.
Grupa ta samoidentykuje się jako Asyryjczycy i jak
wspomniałem początkowo była bliższa reżimowi.
Strażnicy Chaburu współdziałali zresztą już wcześniej z MFS i YPG, ale
doszło do nieporozumień na tle podległości
– YPG naciskało na podporządkowanie się MFS. Ostatecznie na początku
2017 roku wstąpili do SDF jako osobny uczestnik. Mimo to już wcześniej część
Strażników walczyła w szeregach Syryjskich Sił Demokratycznych. Jednym z nich był Basil Talya poległy 28
sierpniu 2016 roku.[22]
Po jego śmierci w szeregi Strażników wstąpiła jego żona.[23]
W formacji tej służy niewielka grupa kobiet, brak jednak potwierdzonych
informacji o ich udziale w walkach. Podobnie jak w Sutoro nie mają one
wyodrębnionej osobnej formacji.
Istnienie niezależnych formacji etnicznych (identyfikacja
religijna i etniczna przenika się tutaj, choć niekoniecznie jest tożsama, nie
każdy Syriak/Asyryjczyk jest chrześcijaninem, nie każdy chrześcijanin
Syriakiem) nie ogranicza ich składu etnicznego. Zdarzają się Asyryjczycy w
szeregach YPG,[24] a w
kontyngencie HSNB walczącym o wyzwolenie Rakki była muzułmańska Arabka z Deir
ez Zor.[25]
Oświadczenie MFS i Strażników Chaburu o połączeniu sił.
6 lipca 2019 roku MFS i Strażnicy Chaburu ogłosiły powołanie
jednolitej Syriacko-Asyryjskiej Rady Wojskowej.
Syriacki renesans w
Rożawie
„Jesteśmy pewni, że idea demokracji, wolności i pokoju między różnymi grupami odniesie sukces i dlatego jest to dla nas priorytet. (…) Teraz, wraz z powstaniem kurdyjskiego Samorządu Demokratycznego, wolność religii i wolność jako taka w ogóle istnieją we wszystkich dziedzinach.” Nisha Gewriye.[26]
Grupa syriackich dziewcząt na pikniku. Sierpień 2017. Źródło syriacsnews.com .
„W północno-wschodniej Syrii, w Kamiszlo, Hasace i innych
miastach, oraz otaczajacych je wioskach trwa renesans oblężonej społeczności
chrześcijańskich Syriaków, która po dziesięcioleciach zaniedbań i represji
próbuje ożywić swój język i kulturę” pisze Sam Sweeney a artykule zatytułowanym
„Renesans syriackich chrzescijan”.[27]
To chyba najlepsze określenie. Renesans.
W Rożawie wszystkie grupy etniczne, etniczno-religijne i
religijne mają zagwarantowany udział w samorządzie. Syriacy są obecni na jego
różnych szczeblach. I tak np. Elizabeth Gawrie jest współprzewodniczącą regionu
Dżazira. Syriacy zasiadają w Syryjskiej Radzie Demokratycznej i Radzie
Wykonawczej Federacji. W ostatnich wyborach koalicja wyborcza z ich udziałem
zdobyła najwięcej głosów.[28]
Lekcja syriackiego w szkole w Tirbespiye, październik 2014. Źródło theregion.org.
Tak samo grupy te mają zagwarantowane prawo do edukacji we
własnym języku. Przez pierwsze trzy lata dzieci uczą się w języku ojczystym. Od
czwartej klasy poznają inne języki używane w kantonie, w którym mieszkają, w
piątej dochodzi język obcy.[29]
Dotyczy to także nauczania w języku syriackim.[30]
Jest to odmiana języka aramejskiego, także alfabet syriacki jest pochodną
alfabetu aramejskiego. Pisze się w nim, podobnie jak w piśmie arabskim, lub
hebrajskim od prawej strony na lewą.
Nie odbywa się bez zgrzytów. Nie tak dawno temu prorosyjska
propaganda rozpowszechniała w Polsce wieści jakoby Kurdowie prześladowali
chrześcijan, zamykali ich szkoły i chcieli kurdyfikować. Faktycznie pojawił się
konflikt, ale nie sposób by go było przedstawić w bardziej wypaczony sposób,
niż w tej propagandzie.
Otwarcie centrum kultury syriackiej w Kamiszlo, maj 2019 r.
Sprawa dotyczyła szkół prywatnych prowadzonych przez
instytucje kościelne. Szkoły te prowadziły nauczanie wg. starego, reżimowego
programu i nie chciały go zmienić. To znaczy, że właśnie nie chciały nauczać w
języku chrześcijańskiej mniejszości i nauczać dzieci ich kultury, tylko
kontynuować arabizację. Dlaczego?
Pomijając kwestie współpracy z reżimem części hierarchów religijnych, kluczowym był tutaj brak międzynarodowego uznania Rożawy i jej szkolnictwa. Rodzice obawiali się, że świadectwa ich dzieci nie będą honorowane nigdzie poza Rożawą, inaczej niż państwowe świadectwa wystawiane przez reżim w szkołach uczących wg. jego programu. I to niestety prawda. Zindoktrynowany uczeń reżimowej szkoły zostanie bez problemu przyjęty np. na uniwersytet w Unii Europejskiej (w tym Polsce), oczywiście o ile się nań dostanie, natomiast jego kolega wykształcony w programie nauczającym o równości płci, prawach człowieka, wolności religijnej i demokracji, już niekoniecznie.
Boże Narodzenie 2018 w Derik.
Tego typu nieporozumienia w niewielkim stopniu wpływają na
sytuację chrześcijańskiej mniejszości, która po raz pierwszy od bardzo dawna ma
możliwość rozwijania swojej kultury i kultywowania religii.
Funkcjonują kościoły różnych wyznań. Odbudowywane są te,
które zniszczyli dźihadysci. I tak np. w
grudniu 2017 roku powtórnie otwarto kościół w Ghardukah w regionie Dżazira,
zniszczony we wrześniu 2013 roku.[31]
Z kolei 20 lipca tegoż roku otwarto ponownie kościół w Amuda po… 40 latach
przerwy.[32]
Odbywają się msze,[33]
imprezy dla dzieci[34],
festiwale,[35]
obchodzone są święta.[36]
W grudniu można spotkać Mikołajów.[37]
Kościoły ochrania Sutoro.[38]
To konieczność ze względu na wojnę z religijnymi fanatykami. Społeczność
syriacka organizuje też imprezy o bardziej świeckim charakterze.[39]
13 czerwca 2017 roku w Hesece odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary
tureckiego ludobójstwa „Sejfo”.[40]
Małe Syriaczki. Dêrik 23 grudnia 2018 r. Źródło: Arta FM.
Dodam, że w sąsiedniej Turcji Syriacy/Asyryjczycy od lat
starają się o otwarcie choć jednej własnej szkoły. Bezskutecznie. Ostatnia
została zamknięta w 1928 roku.[41]
Zresztą w ogóle sytuacja mniejszości chrześcijańskich jest w Turcji zła. W
sierpniu 2017 roku Sztokholmskie Centrum Wolności, organizacja monitorująca
sytuację praw człowieka w Turcji opublikowało raport o antychrześcijańskiej
mowie nienawiści w Turcji, w tym i w wykonaniu samego Erdogana.[42]
Ten ostatni stwierdził podczas tureckiej agresji na kanton Efrin, że w
sąsiedztwie Turcji trwają „postmodernistyczne chrześcijańskie krucjaty”,[43]
zaś rządowa telewizja mówiła w kontekście tej agresji o „wojnie półksiężyca z
krzyżem”.[44] Celem
ataków są np. obchody bożego narodzenia.[45]
Pod koniec 2016 roku na fali odwołań i uwięzień kurdyjskich burmistrzów,
zwolniona została i zastąpiona rządowym komisarzem Februniye Akyo,
współburmistrz (samorządy miast z kurdyjską większością w Turcji też stosowały
system współprzewodnictwa kobiety i mężczyzny) Mardin. Februniye, która naprawdę nazywa się Fabronia Benno, ale Turcja
wymusza na mniejszościach używanie tureckich nazwisk, była pierwszą w historii
Turcji chrześcijanką na czele miasta.[46]
Erdogan chce
dokończyć ludobójstwo
Nie powinno zatem dziwić, że turecka agresja na kanton Efrin,
nawet pomijając udział w niej dżihadystów Daesh (ISIS, czyli Państwa
Islamskiego), al Nusry (al Kaidy) i innych organizacji fanatyków, zmusiła
tamtejszych chrześcijan do ucieczki. Zwłaszcza, że akurat tam wielu było
konwertytami z islamu (wg. Johannesa de Jonga, dyrektora europejskiego
chrześcijańskiego think tanku Sallux, pracującego z syryjskimi chrześcijanami
od 2014 roku, 95% z nich ma pochodzenie muzułmańskie).[47]
Zmiana religii nie jest niczym niezwykłym w Rożawie, np.[48]
w Kobani cała wspólnota chrześcijańska to byli muzułmanie. Ale fanatycy mogą
„odstępców” zabić.
Matka i syn, uchodźcy z Efrin. Oboje są chrześcijanami, konwertytami z islamu. Źródło raport „Ethnic Cleansing and the Persecution of Yezidis and Christians in Afrin, Northwestern Syria”, freeburmarangers.org.
W obronie Efrin walczył kontyngent MFS.[49]
Z kolei celem ataków Turcji i dżihadystów na jej żołdzie były między innymi
chrześcijańskie świątynie (ale także jezydzkie, oraz meczety). Tureckie
lotnictwo i artyleria zniszczyły jeden z najstarszych kościołów
chrześcijańskich na świecie, pochodzący z IV wieku kościół św. Julianosa w Brad
(Barad), oraz grobowiec św. Marona.[50] Po zajęciu kantonu Efrin, dwie frakcje
dżihadystów, Ahrar al-Sharqiya i Brygada Sułtana Murada stoczyły walkę o
kościół „Dobrego Pasterza” w mieście Efrin (Efrin, arabskie Afrin to nazwa
regionu, jednego z dwóch wchodzących w jego skład kantonów, oraz głównego
miasta). Ostatecznie świątynia i plebania zostały podzielone pomiędzy obydwie
frakcje.[51]
Przed turecką agresja było w kantonie Efrin ok. 3 tysięcy
chrześcijan. Prawie wszyscy uciekli, pozostały trzy rodziny.
Erdogan prezentuje na forum ONZ plan czystek etnicznych w północnej Syrii. Tak, oficjalnie i nikt palcem nie kiwnął.
W tej chwili Turcja przygotowuje agresję na pozostałą część
Rożawy. USA zdradziły sojusznika i wydały go na żer agresora. Atak jest
spodziewany w każdej chwili. Oznacza, że wszyscy mieszkańcy żyją w ciągłym
strachu. W okupowanym Efrin Turcja i dżihadyści na jej żołdzie dopuszczają się
licznych zbrodni: czystek etnicznych, mordów, gwałtów, porwań, rabunków.
Potwierdza to wiele źródeł, łącznie z raportami ONZ.[52]
Tego samego mogą spodziewać się w Rożawie. Nie tylko
Kurdowie. Wszyscy. „Uważamy, że to zagrożenie nie tylko dla Kurdów. To groźba
wobec tego demokratycznego projektu, i wszystkich ludzi którzy mieszkają na
wschód od Eufratu, w tym chrześcijan” mówi Sanharib Barsoum, wiceprzewodniczący
SUP.[53]
Dla chrześcijańskich
mniejszości oznacza to kontynuację ludobójstwa. „Turcja chce nas zabić i
zniszczyć, by dokończyć ludobójstwo na naszym narodzie” nazywają wprost co ich
czeka.[54]
Efekt ostrzału celów cywilnych w Kamiszlo. 9 października 2019 r.
„Amerykańska decyzja wycofania się otwiera bramy piekieł dla mieszkańców północnej Syrii” powiedział Emanuel Youkhana, archimandryta Asyryjskiego Kościóła Wschodu w rozmowie z Catholic News Service.[55]
„Zobaczymy totalną rzeź tysiącletnich wspólnot chrześcijańskich, bombardowania kościołów, wypędzenie ludności, gwałcenie kobiet” – de Jong.[56]
Idzie po nich Recep Tayyip Erdoğan, człowiek który publicznie przyznał, że jego idolem jest Adolf Hitler. [57]
Uptade: Gdy skończyłem ten artykuł, wszedłem do internetu i zobaczyłem, że właśnie się zaczęło. Wśród pierwszych ofiar cywilnych tureckiej agresji jest dwoje Syriaków. Hitler znad Bosforu przyszedł.
„Nie wiem jak skończy się moja droga, ale będę z przyjaciółmi. Albo tymi żywymi, albo martwymi.” Matay Hanna.[58]
Jezydzi. Tajemnicza grupa etniczno-religijna wywodząca się z
Iraku, która pięć lat temu stała się obiektem ludobójstwa popełnionego przez Daesh
(obraźliwa nazwa Państwa Islamskiego vel ISIS powszechnie stosowana na Bliskim
Wschodzie). W zeszłym roku Jezydka Nadia Murad została laureatką Pokojowej
Nagrody Nobla. Nadia, była niewolnica Daesh walczy na arenie międzynarodowej o
prawa ofiar.
Festiwal kultury jezydzkiej w Efrin w Rożawie 16 lutego 2017 roku.
Jezydzi, czasem zapisywani w Polsce jako Jazydzi to wciąż ludzie o których stosunkowo mało wiadomo. Wyznają religię znaną jako jezydyzm, ale niekoniecznie są tylko mniejszością religijną. Wielu członków ich społeczności samookreśla się jako Jezydzi także w sensie etnicznym (dlatego zdecydowałem się tutaj na pisanie „Jezydzi” z dużej litery). Jako ciekawostkę można podać, że w Gruzji, gdzie żyje jezydzka diaspora (pozostałe ośrodki emigracyjne to między innymi Armenia i Niemcy), podczas spisu powszechnego w 2014 roku, 12,2 tys. osób zadeklarowało jezydzką narodowość, ale już tylko 8,6 tys. jezydyzm jako wyznawaną religię.[1] Oczywiście daleki jestem do przekładania sytuacji społeczności emigracyjnej, żyjącej od kilku pokoleń w innych warunkach na realia Bliskiego Wschodu. Podaję ten przykład tylko dla zobrazowania niejednoznaczności zagadnienia.
Alternatywne podejście uznaje Jezydów za Kurdów. Faktem
jest, że ich kolebka leży na pograniczu kurdyjsko-arabskim, a oni sami używają
języka kurdyjskiego. Co ciekawe jest to dialekt kurmandżi (kurmanji) używany
głównie w Bakur (północny, „turecki” Kurdystan) i Rożawie ( Rojava, zachodni,
„syryjski”), a nie sorani dominujący w Basur, czyli południowym, „irackim”
Kurdystanie), gdzie mieści się kolebka, oraz główna świątynia i święta góra jezydyzmu,
oraz gdzie zamieszkuje większość Jezydów.
Świątynia w Lalisz.
Religia Jezydów była przez wieki przekazywana ustnie, przy czym jej szczegółowa znajomość pozostawała w obrębie kast pirów i szejchów (społeczność jezydzka jest podzielona na kasty, aczkolwiek podział ten określa sie mianem „poziomego”, odmiennie niż w przypadku hierarchicznych kast np. indyjskich.). Powoduje to, że krąży wiele sprzecznych teorii na temat ich wierzeń. Sąsiedzi Jezydów często zarzucali im… szatanizm. Miało się to wiązać z przypisywaniem w ich religii kluczowej roli jednemu z aniołów, zwanemu Tawusi Melek (czasem można spotkać sie z odwrotnym zapisem – Melek Tawus) – Anioł Paw. Wg. popularnej interpretacji anioł ten miał zbuntować się przeciw woli boga i zostać przezeń zesłanym do piekieł. Brzmi znajomo? Dodajmy, że przyczyną tego buntu miał być boski nakaz pokłonienia się człowiekowi i że ta sama przyczyna buntu występuje w islamie. Tawusi Melek inaczej jednak niż chrześcijański i islamski Szatan miał żałować swego czynu, ugasić ogień piekielny swymi łzami, zyskać przebaczenie i rolę „zarządcy” świata. Niezrozumienie tego odkupienia miałoby być przyczyną uznawania Jezydów za wyznawców Szatana.
Tyle tylko, że wszysto wskazuje na to, że ta historia rzekomego
buntu wcale nie jest elementem jezydyzmu. W 16 numerze czasopisma Fritillaria
Kurdica publikowanego przez Instytut Orientalistyki Uniwersytetu
Jagiellońskiego znajduje się rozmowa z Dimitrijem Pirbarim, religijnym liderem
jezydzkiej diaspory w Gruzji. Zapytany przez przeprowadzającego rozmowę Artura
Rodziewicza o konflikt Tawusi Meleka z bogiem odpowiada: „Czegoś takiego nie ma
w jezydzkich kełlach. Nie ma tego w jezydzkiej tradycji. To domysły tych,
którzy nie życzą dobrze Jezydom, domysły, które niestety rozwinęły się i
rozpowszechniły pośród różnych narodów.”[2]
Potwierdza to także Rodziewicz, prawdopodobnie najlepszy w Polsce znawca
tematyki jezydzkiej. Tak samo Nadia Murad w swojej książce „Ostatnia
dziewczyna” odrzuca ten mit.[3]
Obchody „Czerwonej Środy” – jezydzkiego nowego roku.
Jezydzi uważają swoje wierzenia za najstarszą religię
monoteistyczną świata. Historycznie potwierdzona jest od XII wieku naszej ery i
wiąże się z osobą szejcha Adiego ibn Mustafy. Nie jest jednak do końca jasne
czy był on twórcą, czy tylko reformatorem tej religii. Jezydzi uważają, że już
w IX wieku jedno z ich plemion stawiało zacięty opór kalifatowi Abbasydów.[4]
Wspólnota jezydzka jest wspólnotą zamkniętą, nie można
przejść na jezydyzm, trzeba się urodzić Jezydą. Z obojga jezydzkich rodziców.
Jest to dość częste w przypadku licznych bliskowschodnich wyznań, chociażby
tureckich alewitów, syryjskich alawitów, czy irackich mandaistów.[5]
Jezydzkie dziewczynki w tradycyjnych strojach.
Główna świątynia jezydyzmu mieści się w świętym mieście (no,
miasteczku) Lalisz. Jest to też jedyna pełnowymiarowa jezydzka świątynia na
Bliskim Wschodzie (jezydzkie diaspory w Gruzji i Armenii zdecydowały się na
postawienie własnych). Pozostałe z powodu niewielkich rozmiarów zasługują
raczej na miano kaplic. Budowane są wg jednego wzoru z charakterystycznymi
stożkowatymi kopulami. Ich konstrukcja jest oparta na jezydzkiej symbolice
religijnej.[6]
Ojczyzną Jezydów jest Szengal/Sindżar. Nazwa tego rejonu
bywa wymawiana i zapisywana na kilka sposobów, co wynika z różnych języków
okolicznej ludności, oraz różnych form zapisu i transliteracji. Sengal,
Shengal, Shingal, Sinjar. W Polsce najczęściej można spotkać zapis nazwy
arabskiej Sindżar (Sinjar). Tak też podaje ją Komisja Standaryzacji Nazw
Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej przy Głównym Geodecie
Kraju.[7]
Ja jednak wolę stosować formę używaną przez mieszkańców.
Region Szengal. Zaznaczone Koczo.
Są to tereny u podnóża masywu górskiego Szengal, uważanego
przez Jezydów za świętą górę, obejmujące między innymi miasto, także o nazwie Szengal.
Miasto to jest siedzibą powstałego w 1934 roku Dystryktu Sindżar (tym razem
piszę tak, bo to oficjalna nazwa w oficjalnym języku). Dystrykt ten z kolei
należy obecnie do Gubernatorstwa (Prowincji) Niniwy. Nie jest więc częścią
Kurdyjskiego Regionu Autonomicznego. Stanowi natomiast jedno z tzw. terytoriów
spornych pomiędzy rządem irackim, a kurdyjskim rządem regionalnym (KRG – Kurdistan
Regional Government, w sorani: Hikûmetî Herêmî Kurdistan).
Sami Jezydzi są w tym sporze raczej przedmiotem niż
podmiotem. Wspomniane już identyfikowanie ich na poziomie etnicznym z Kurdami
jest używane jako argument na rzecz „kurdyjskości” tych terenów. Początkowo Jezydzi
wiązali nawet z autonomią kurdyjską nadzieję na polepszenie swego położenia,
ale z czasem i rosnącymi wpływami rządzącej
w regionie KDP (Partiya Demokrat a Kurdistanê – Demokratyczna Partia Kurdystanu,
najczęściej używany skrót KDP pochodzi z tłumaczenia na angielski: Kurdistan
Democratic Party), nastawienie do kurdyjskiego rządu regionalnego zmieniło się.
Jezydzkie dzieci.
Tu mała dygresja. Kurdowie często postrzegani są na
zachodzie jako monolit. Tymczasem występuje u nich szereg podziałów bazujących
zarówno na ideach politycznych, jak i, w niektórych regionach, na tradycyjnych związkach
klanowych. Główną siłę w Basur stanowi właśnie KDP będąca reprezentacją klanu
Barzanich. Jej lider Masoud Barzani był przez wiele lat, w tym w okresie
ludobójstwa na Jezydach prezydentem rządu regionalnego. Przy czym trzeba
zwrócić uwagę, że sprawował tą funkcję znaczniej dłużej niż powinien. Częściowo
jego prezydencka kadencja została wydłużona przez parlament z powodu działań
wojennych, ale pozostawał u władzy także po upływie terminu tego wydłużenia. Dopiero
niedawno doszło to zmiany na tym stanowisku, z tym, że po pierwsze przejął je
kolejny Barzani, po drugie wiele wskazuje na to, że w dalszym ciągu faktyczna
władza spoczywa w rękach Masouda.[8]
Oficjalnym prezydentem jest teraz dotychczasowy wiceprezydent i premier Nechirvan
Barzani, jednocześnie bratanek (jego ojciec był przyrodnim bratem Masouda) i zięć
dotychczasowego prezydenta. Syn Masouda, Masrour, który do niedawna stal na czele
Rady Bezpieczeństwa, jest aktualnie premierem. Drugi syn – Manrour dowodzi
siłami specjalnymi.
Drugą pod względem znaczenia jest partia PUK (Yekêtiy
Niştîmaniy Kurdistan – Patriotyczna Unia Kurdystanu, ang. Patriotic Union of Kurdistan) powiązana z
klanem Talabanich. Funkcjonuje więcej ugrupowań, min Ruch Gorran będący
największą siłą opozycyjną, czy ugrupowania islamistyczne, jednak to te dwa
sprawują władzę i posiadają własne siły zbrojne – Peszmergę.
Część oddziału Jangira Aghi.
W sorani Pêşmerge oznacza „tego, który staje naprzeciw
śmierci” i jest tradycyjnym określeniem kurdyjskich bojowników na terenach, na
których ten dialekt jest w użyciu. W Basur Peszmerga jest oficjalną siłą
zbrojną autonomii (i jako taka częścią armii irackiej). W teorii jest jedna, w
praktyce Peszmergowie są związani albo z KDP, albo z PUK. Kiedy wiosną 2014
roku armia iracka opuściła Szengal wkroczyła tu Peszmerga KDP. Peszmergowie
zapowiedzieli, że obronią Jezydów, przy okazji konfiskując im broń, którą
wcześniej porzuciły wycofujące się oddziały rządu centralnego. Siły Peszmergi w
Szengal i najbliższej okolicy liczyły 18 000 żołnierzy.[9]
Nie obronili. Kiedy 3 sierpnia 2014 roku Daesh najechało Szengal, Peszmerga KDP
wycofała się bez walki.[10]
Jezydzi z racji swej obcości i skrytości wielokrotnie byli ofiarami prześladowań. Najstarsze znane z zapisów miało mieć miejsce w 1246 roku za sprawą Bedreddina Lülü, ówczesnego gubernatora Mosulu. Tylko w XIX wieku muzułmańscy sąsiedzi zgotowali Jezydom dziewięć masakr.[11] Piszę „muzułmańscy”, gdyż zbrodnie na Jezydach miały swoje źródło w fanatyzmie religijnym, a nie etniczności sprawców.[12]
Ucieczka przed Daesh.
Ebussuud al-Imadi, wielki mufti sułtana Sulejmana I Wspaniałego,
a potem jego syna, Selima II wydał fatwę w której pisał:
„Ktokolwiek ich zabije jest bohaterem, każdy zabity przez nich staje się męczennikiem (więc pójdzie bezpośrednio do raju). Walka z nimi to dżihad. Największy dżihad jest przeciwko nim (…), ponieważ oni są bardziej niewierni niż najbardziej niewierni. (…)Macie prawo zabijać tych ludzi, zniewolić żony i córki oraz sprzedawać je na bazarach muzułmańskich jako niewierzących niewolników. Poza tym macie również prawo zabrać córki i żony dla siebie.”[13]
Ta sama ideologia religijnego fanatyzmu stoi za najnowszym
ludobójstwem. Często pisze się, że było ono 73 lub 74 w historii. Sam tak
pisałem w poprzedniej wersji tego artykułu. Okazało się to jednak błędem. W
jezydyzmie liczba 72 oznacza całość, wszystko. Termin „72 Ferman” stosowany
przez Jezydów oznacza całokształt prześladowań, a nie jest ich wyliczeniem.[14]
Osoby nie zorientowane w tym zagadnieniu potraktowały je dosłownie i po prostu
dodały najnowsze ludobójstwo jako 73, a czasami jako 74, licząc także zamach
terrorystyczny z 14 sierpnia 2007 roku w którym zginęło 500 Jezydów, a 1 500
zostało rannych.
Ucieczka przed Daesh.
Jezydzi nie byli jednak tylko bezbronnymi ofiarami. Kiedy w
1613 roku Wielki Wezyr Nasuh Pasza wysłał armię by mordowała Jezydów,
kosztowało go to 7 tysięcy żołnierzy.[15]
W 1785 roku gubernator Mosulu Abd al-Baqi Pasza stracił życie podczas innej
próby.[16]
Jedna z najchwalebniejszych kart w historii Jezydów była ich
postawa podczas innego ludobójstwa, którego celem był kto inny. Podczas
pierwszej wojny światowej Turcja dokonała ludobójstwa na chrześcijańskich
mniejszościach. Znane jest ono na Zachodzie jako ludobójstwo Ormian, ale
dotyczyło nie tylko ich samych, ale bliskowschodnich chrześcijan nazywających
siebie Syriakami, lub Asyryjczykami, oraz Greków.
20 tysięcy syriackich/asyryjskich uchodźców, głównie kobiet
i dzieci znalazło schronienie na świętej jezydzkiej górze Szengal, która od
stuleci służyła Jezydom za schronienie przed prześladowaniami. Tym razem
posłużyła innej mniejszości. Armia turecka próbowała dosięgnąć uciekinierów,
ale warunki terenowe masywu i opór jezydzkich oddziałów partyzanckich
uniemożliwił to.[17]
Ucieczka przed Daesh.
Jezydzi walczyli także po stronie Ormian podczas tej wojny,
oraz tzw. wojny domowej w sowieckiej Rosji.
W maju 1918 roku jezydzki oddział dowodzony przez Jangira (Cangira) Aghę
brał udział u boku ochotniczych formacji ormiańskich w bitwie pod Basz Abaranem.
Bitwa ta ocaliła liczną ormiańską populację przed tureckim ludobójstwem. Jangir
ma w Armenii status bohatera narodowego i ulicę swojego imienia w stolicy
Armenii, Erewaniu.[18]
Zmarł w 1943 roku w stalinowskim więzieniu.
W 2014 roku dystrykt Sindżar zamieszkiwało wg. szacunków
rządowych 308 315 osób, głównie Jezydów.[19]
W rzeczywistości mieszkańców mogło być więcej, ONZ ocenia liczbę uchodźców na
360 tysięcy.[20] Dane
jezydzkie mówią o 340 000 z Szengal i 60 000 z innych regionów.[21]
Około 12 tysiącom nie udało się uciec.[22]
Miedzy sześć i pół a siedem tysięcy zostało schwytanych. Pozostali zostali zamordowani,
lub zmarli z wycieńczenia podczas ucieczki. Dane, które podałem są szacunkowe,
cały czas odkrywane są kolejne masowe groby. Część schwytanych udało sie
odzyskać, ale ocenia się, że nadal około 3 tysiące Jezydów, głównie kobiet
pozostaje w niewoli.[23]
14-letnia Runak Bapir Gherib osłaniającą rodzinę (matkę i siostrę – na drugim planie) podczas ucieczki przed Daesh. Zdjęcie wykonano 12 sierpnia 2014 roku.
Odzyskać, czyli albo odbić,[24]
albo udało im się uciec (dodam, że także przy pomocy muzułmanów – tak uciekła
Nadia Murad), albo rodzinom udało się wykupić przez podstawionych ludzi
(sprzedaż poza Daesh jest zabroniona) z rąk „właścicieli”. Za ciężkie
pieniądze. Mirza Dinnayi, organizujący pomoc dla Jezydów podaje przykład
takiego wykupu w 2016 roku. Brat na wykup siostry zapożyczył się w całym obozie
uchodźców. Zapłacił 22 tysiące dolarów, 12 dla terrorysty Daesh, 3 dla „słupa” i 7 dla przemytnika za
przerzucenie jej.[25]
W marcu 2016 r. delegacja Jezydów spotkała się w Londynie z członkami parlamentu brytyjskiego. Była Amy L. Beam, działaczka pomagająca Jezydom, Salwa Khalaf Rasho, osiemnastolatka gwałcona i katowana przez osiem miesięcy w niewoli Daesh, Haider Shesho, dowódca jednej z jezydzkich milicji. Poprosili miedzy innymi o 15 milionów dolarów na wykup z niewoli 2000 osób.
Miasto Szengal. Stan obecny.
Odpowiedzi udzielił wiceminister spraw zagranicznych Tobias
Ellwood:
„Płacenie okupu terrorystom jest niezgodne z prawem brytyjskim i międzynarodowym, ponieważ finansuje terroryzm. To dotyczy wszelkich płatności, w przypadku których istnieją uzasadnione powody, by podejrzewać, że pieniądze lub inna własność mogą zostać użyte w celach terrorystycznych. Płatność okupu do pośrednika mogłaby spowodować, że co najmniej część funduszy zostanie wykorzystana na cele terroryzmu. Wreszcie wspieranie przemytu ludzi, w jakimkolwiek przypadku, nawet tak tragicznym byłoby niezgodne z naszą polityką.”[26]
W tym samym czasie Wielka Brytania bezpośrednio finansowała
takich samych dżihadystycznych terrorystów, tylko spod innego szyldu. I
finansuje ich nadal, mimo, że sprawę nagłośniła telewizja BBC.[27]
Kobiety, w tym małe dziewczynki były ofiarami wielokrotnych
gwałtów. „Następnego dnia znów usłyszymy że mamy nową pacjentkę wykupioną z
niewoli u ISIS, albo 9 letnią dziewczynkę, gwałconą tak brutalnie, że trzeba
jej pomóc w chodzeniu.” – Pisze Michalina Kupper, która pracowała jako
wolontariuszka w obozie jezydzkich uchodźców.[28]
Ucieczka przed Daesh.
Nie będę tu rozpisywał się nad tym co robiło Daesh. Seth Frantzman, izraelski publicysta uważa, że epatowanie okrucieństwem oprawców może dehumanizować ofiary. „Czy zbliżamy się do ofiar, słysząc niekończące się historie o gwałtach?” pyta i odpowiada: „Ale co, jeśli nie? Co, jeśli opowiadanie historii o gwałcie nie czyni ofiary bardziej podobną do nas, ale za każdym razem mówimy o czymś, co tak naprawdę nas dystansuje, ponieważ wiemy, że to nie może przydarzyć się nam. Jest coś podstępnego jeśli chodzi o określenie jezydzkie niewolnice seksualne, jak gdyby niewolnictwo i seks były jedynymi skojarzeniami z Jezydami”. Coś w tym jest, a pogoń za sensacyjnymi szczegółami zaciera obraz całości. „Jeden z magazynów zapytał mnie, czy mógłbym znaleźć ofiary gwałtu ISIS, które stały się snajperami i walczyły. Niestety nie mogłem znaleźć jednostki snajperów-ofiary gwałtu, więc inni dziennikarze znaleźli taką fikcyjną jednostkę[29] i stworzyli historię. Z jakiegoś powodu, kiedy powstał film dokumentalny o amerykańskich żołnierkach zgwałconych w armii amerykańskiej pod tytułem Niewidzialna Wojna, dziennikarze nie wymagali, aby kobiety stały się snajperami i ścigały swoich gwałcicieli, aby ich przeżycia były warte opublikowania. Być może dlatego, że kobiety w USA, takie jak my, są humanizowane, podczas gdy cierpienie kobiety z Iraku, jakoś łatwiej zlekceważyć i potrzebujemy opowieści o jedzeniu dzieci lub snajperach ofiarach gwałtu”.[30] Jeżeli jednak interesują Was te historie, znajdziecie ich wiele w necie, możecie też sięgnąć po książkę Nadii Murad „Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim”.
Bracia Amjad iAsa’ad Elias Ma’ajo mieli 11 i 12 lat, kiedy wpadli w ręce Daesh. Po dwóch i pół roku prania mózgów zostali wysłani w ataku samobójczym.
Polecam tą książkę, choć nie jest to lektura „łatwa i
przyjemna”. Mnie osobiście najbardziej poruszył nie opis niewoli, ale
poprzedzające ją dni w opanowanej przez Daesh wiosce Nadii. Nadia pochodzi z
Koczo, najbardziej na południe zajętej jezydzkiej miejscowości. Daesh zajęło ją
3 sierpnia, po czym pozostawiło sobie jej mieszkańców niejako „na deser”
okupując ją przez dwanaście dni po czym wymordowało mężczyzn (przy czym pod tym
terminem kryją się też chłopcy powyżej 12 roku życia[31])
i starsze kobiety, a młodsze i dzieci uprowadziło.
Te dwanaście dni to opis ludzi, którzy wiedzą co dzieje się
z ich pobratymcami, mamy wszak XXI wiek i mimo żądań terrorystów wydania
wszystkich telefonów, kilka udało się ukryć, ale mimo to łudzą się, że będzie
inaczej, że tylko ich obrabują i przegnają. Charakterystyczna jest scena w
której młody ojciec rozpacza, że nie wziął mleka w proszku dla dziecka, kiedy
są prowadzeni do segregacji, kogo zabić, a z kogo uczynić niewolników, a on
ciągle się łudzi, że to tylko wygnanie.
Jezydzkie dzieci w obozie uchodźców.
Amy L. Beam w swojej
książce „The Last Yezidi Genocide”[32]
przytacza relację zarządcy wioski, który w momencie ataku znalazł się poza
Koczo (na miejscu zastępował go brat). Przez te dwanaście dni kołatał wszędzie,
do władz irackich, do władz kurdyjskiej autonomii, do lidera irackich szyitów,
do USA i Unii Europejskiej. Nikt nie pomógł. A jedyna siła, która wyruszyła na
ratunek Jezydom (o czym za chwilę) była zbyt daleko i zbyt słaba.
Nayef Jaso Qassim, bo tak nazywa się ów zarządca, do końca był w kontakcie z mieszkańcami wioski. Kiedy jego dwudziestoletni syn poinformował go w ostatniej rozmowie, że Daesh rozpoczęło mordowanie, błagał o użycie operujących nad wioską samolotów do ataku. Ponownie mu odmówiono.
Oprócz kobiet i dziewczynek porywano też chłopców, którzy często
trafiali na szkolenia militarne, gdzie prano im mózgi i planowano wykorzystać jako
samobójców.[33] I
niektórych wykorzystano. Np. na początku 2017 roku Daesh opublikowało wideo z
samobójczego ataku w wykonaniu dwóch z nich.[34]
Innym udało się uciec.[35]
Ci z nich, których udało się odzyskać pilnie potrzebują terapii. Wg. Jana
Kizilhana, kurdyjsko-niemieckiego psychologa, żeby mieć szansę na normalne
życie – co najmniej dwuletniej.[36]
Nie trzeba chyba wspominać, że terapii potrzebują kobiety –
uwolnione niewolnice seksualne. I otrzymują jej zbyt mało. Wspomniany Mirza
Dinnayi zorganizował w Niemczech terapię dla ponad tysiąca osób. Główny ciężar
pomocy wziął na siebie land Badenia-Wirtembergia, który przyjął tysiąc
ofiar, setka kolejnych trafiła do Dolnej Saksonii i Szlezwiku-Holsztynu.[37] Program zaczął sie w 2015
roku i trwał dwa lata. W 2017 roku pojawiła się informacja o niemieckiej pomocy
dla kolejnych pięciuset osób.[38] Fundacja Jîyan na rzecz
Praw Człowieka otworzyła w listopadzie 2015 roku klinikę w Basur, która zajmuje
się 80 osobami. Fundacja AMAR chce otworzyć 10 ośrodków terapeutycznych.[39]
Większość potrzebujących
pozostaje jednak bez pomocy, lub z minimalną. Instytut Psychoterapii i
Psychotraumatologii na Uniwersytecie Dohuk we współpracy z niemieckim
Uniwersytetem w Tybindze rozpoczął programie szkolenia terapeutów na miejscu.
Tyle tylko, że cykl szkoleniowy terapeuty ma trwać 3 lata.[40] A tych ran czas nie goi.
Wręcz przeciwnie. Im dłużej ofiary niewolnictwa pozostają bez pomocy, tym
bardziej ich stan się pogarsza. Wielu spośród terapeutów pracujących z
Jezydkami, które były niewolnicami Daesh twierdzi, że nigdy wcześniej nie
spotkali się z takim poziomem traumy.
Partyzanci PKK ratują Jezydów.
„Jeśli populacja stanie w
obliczu traumy, takiej jak ludobójstwo, 50 procent dozna traumy, a co najmniej
30 procent będzie potrzebować pomocy klinicznej” mówi dr. Kizilhan. Od
początku kwietnia tego roku, kiedy Lekarze Bez Granic zaczęli prowadzić
statystyki, odnotowano samobójstwo 20 młodych Jezydów mieszkających w pobliżu
góry Szengal. Najmłodszą ofiarą była 13-letnia dziewczynka, najstarszą
30-letnia kobieta.[41]
Jak już pisałem jezydyzm jest
religią zamkniętą. Nie można się stać Jezydą, trzeba się nim urodzić. I to z
obojga jezydzkich rodziców. Związek z niejezydą oznacza wykluczenie ze
wspólnoty. Podobnie było w przypadku przymusowej zmiany wyznania. Powrót
jeńców, czasami z dziećmi spłodzonymi przez terrorystów Daesh wymógł zmianę
podejścia. Baba Szejk, duchowy przywódca Jezydów, wraz z Najwyższą Radą Duchową
orzekli, że byli jeńcy przejdą ponowny chrzest w świętym miejscu Jezydów Lalisz.
To też był akt o znaczeniu terapeutycznym.[42]
Z powrotami wiąże się jeden problem. Dzieci urodzone z gwałtów. O ile uprowadzone kobiety i dzieci zostały z powrotem przyjęte do społeczności, o tyle sytuacja dzieci poczętych z gwałtów terrorystów jest inna. Wynika to z dwóch czynników. Po pierwsze odrzucenia przez część społeczności, nie całą, ale wystarczającą, aby wspomniana Najwyższa Rada Duchowna nie zaakceptowała tych dzieci, choć początkowo wydawała się ku temu skłaniać. Trzeba jednak pamiętać, że nawet gdyby Rada je zaakceptowała, to na przeszkodzie stoi drugi czynnik – irackie prawo. Dziecko, którego ojcem jest muzułmanin jest wg niego też muzułmaninem. Koniec, kropka. A konwersja jest możliwa, ale na islam, a nie w drugą stronę. W tej sytuacji kobiety, które znalazły się w takiej sytuacji mają do wyboru, albo powrót na łono społeczności, albo dzieci.[43]
Partyzanci PKK ratują Jezydów.
Problem jest też z dziećmi,
które zostały uprowadzone wraz z matkami. Terytorialny kalifat upadł pod
ciosami Syryjskich Sił Demokratycznych, ale jak pisałem ciągle brakuje prawie
trzech tysięcy uprowadzonych. Wiele z nich to dzieci, które w momencie porwania
były bardzo małe. Dziś prawdopodobnie same nie pamiętają kim są, a na
przeprowadzenie testów DNA zwyczajnie brakuje funduszy. Prawdopodobnie wiele z
tych dzieci jest ukrytych wśród rodzin dżihadystów Daesh, ale nie sposób ich
zidentyfikować.[44]
Piszę tutaj „rodzin”, ale
trzeba pamiętać, że żony terrorystów to w znacznej mierze takie same członkinie
terrorystycznej organizacji jak ich mężowie. Po upadku ostatniego bastionu
terytorium kalifatu Daesh (piszę „terytorium”, gdyż Daesh jako organizacja
terrorystyczna jest dalej aktywne) w Baghouz wiele z nich zostało zgromadzonych
w obozie al Hol (al Hawl), gdzie jawnie głoszą fanatyczne opinie,[45] a także wprowadzają je w
życie, jak Azerka, która zamordowała swoją 14-letnią wnuczkę, bo ta nie chciała
założyć nikabu.[46]
Dzień Kobiet 2019. Przy zbiorowym grobie ofiar ludobójstwa.
Skoro tak traktują swoje własne
dzieci, nic dziwnego, że żony terrorystów brały aktywny udział w gwałtach[47] i mordach na Jezydach.
Niedawno w Niemczech ruszył proces jednej z nich, która brała udział w
doprowadzeniu 5-letniej jezydzkiej dziewczynki do śmierci z pragnienia.[48] Dodam, że ruszył za
sprawą osób prywatnych i aktywistów, a nie państwa niemieckiego. To, podobnie
jak wiele innych krajów Unii Europejskiej nie jest skłonne ani do pomocy
ofiarom ludobójstwa, ani do ścigania jego sprawców.
W sierpniu zeszłego roku
młoda Jezydka o imieniu Ashwaq spotkała w Niemczech, gdzie trafiła na terapię
(organizowaną i finansowaną przez poszczególne landy, zwłaszcza
Badenię-Wirtembergię, a nie władze federalne) swojego oprawcę. Zgłosiła to na
policję, a tam usłyszała, że nic nie mogą zrobić, bo on jest „takim samym
uchodźca jak ona”. Co oczywiście nie było prawdą, bo jak najbardziej policja mogła
i powinna podjąć działania przeciwko sprawcy. A raczej sprawcom, bo wiele
jezydzkich dziewcząt spotykało w Niemczech swoich oprawców. Ashwaq zdecydowała
się wrócić do Iraku.[49] Podobna sytuacja miała
też miejsce w Kanadzie.[50] Wlk. Brytania, mająca
najwyższy wskaźnik powrotów dzihadystów Daesh[51] jednocześnie odmawia
przyznawania azylu Jezydom.[52] Podobnie Holandia.[53] Za to Francja
zadeklarowała niedawno gotowość przyjęcia stu Jezydek.[54]
Bojownicy YBS. Na pierwszym planie flaga YBS.
Portugalia chciała przyjąć z
Grecji 700 Jezydów, którzy przybyli tam jako uchodźcy. Grecja odmówiła. Grecki
minister ds. migracji Yannis Mouzalas stwierdził, że to byłaby…
dyskryminacja.[55]
Zamykanie ofiar ludobójstwa z jego sprawcami w jednym obozie uchodźców już dla
greckich władz dyskryminacją nie jest. Taka sytuacja ma miejsce w obozie w Malakasa
gdzie Jezydzi przebywają razem z sympatykami (co najmniej), albo i członkami
Daesh.[56] Że jest to realne
zagrożenie świadczą wypadki w innym obozie, Moria, gdzie pod koniec maja zeszłego
roku fanatycy religijni zaatakowali kurdyjskich uchodźców z powodu
nieprzestrzegana przez nich ramadanu. Ponad tysiąc osób uciekło przed nimi z
obozu.[57]
Kiedy Daesh, wspierane zresztą przez część arabskich sąsiadów Jezydów, mordowało mężczyzn i stare kobiety, oraz uprowadzało młode i dzieci, na ratunek opuszczonym przez Peszmergę Barzaniego Jezydom ruszyły inne kurdyjskie siły.[58] Z górskich baz na pograniczu turecko-irackim oddziały HPG i YJA-STAR (Hêzên Parastina Gel – Ludowe Jednostki Obrony i Yekîneyên Jinên Azad ên Star – Siły Wolnych Kobiet, męskie i kobiece oddziały PKK, Partiya Karkerên Kurdistanê – Partii Pracujących Kurdystanu). Z terytorium Rożawy przez syryjską granicę YPG i YPJ (Yekîneyên Parastina Gel – Powszechne Jednostki Obrony i Yekîneyên Parastina Jin – Kobiece Jednostki Obrony, męskie i kobiece oddziały PYD, Partiya Yekîtiya Demokrat – Partii Unii Demokratycznej). Siły te łączy wyznawana przez nie ideologia – demokratyczny konfederalizm. Jest to koncept polityczny stworzony przez Abdullaha Ocalana, więzionego w Turcji lidera PKK, po tym jak odrzucił on wyznawany wcześniej marksizm. Opiera się na samorządzie i demokracji bezpośredniej, oraz zakłada budowę społeczeństwa obywatelskiego w ramach istniejących struktur państwowych, zamiast walki o niezależne państwo kurdyjskie.
Jezydki z YJS.
Kurdyjskie siły demokratycznego konfederalizmu utworzyły korytarz łączący masyw Szengal, w których schronili się Jezydzi, z terytorium Rożawy. Korytarzem tym ewakuowano jezydzkich uchodźców.[59] Wg ONZ ocalono w ten sposób 55 tysięcy osób.[60] 4 sierpnia jezydzki portal informacyjny Ezidiprees cytował słowa jednego z uchodźców: „Gdyby nie YPG wszyscy bylibyśmy martwi”[61]. Wsparcia z powietrza dostarczyło lotnictwo koalicji i Iraku zrzucając zaopatrzenie dla uciekinierów i atakując terrorystów Daesh (od 8 sierpnia).
Fréderike Geerdink, holenderska dziennikarka, która
odwiedziła Szengal w 2017 roku i rozmawiała z ciągle jeszcze obecnymi w
regionie bojownikami PPK, pisze, że paradoksalnie to oni, którzy ocalili
Jezydów mają poczucie winy. „To, co wydarzyło się w 2014 roku jest naszą winą.
Przyjechaliśmy za późno” mówi jeden z nich.[62]
Dziewczęta z YJS opatrują rannego psa.
Od razu ocalaniści przystąpili też do szkolenia sił
samoobrony Jezydów. Rozbudowane zostały już istniejace Yekîneyên Berxwedana
Şengalê – Oddziały Oporu Szengal, powstały Yekîneyên Jinên Şengalê – Kobiece
Oddziały Szengal, początkowo występujące jako YPJ- Şengalê. Następnie, już wspólnie z Peszmergą wyzwolono
większą część regionu. Niestety nie cały, południowy skrawek Szengal pozostał w
rękach Daesh do 2017 roku. Wynikało to z polityki Barzaniego, zaś same siły
ocalanistyczne w Iraku były zbyt słabe.
Wytworzyła się sytuacja w której część Szengal kontrolowały siły jezydzkie (aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że są w nich też przedstawiciele miejscowej ludności arabskiej[63]) wspierane przez PKK i Rożawę (głównie w roli instruktorów), a część Peszmerga Barzaniego. Dodatkowo funkcjonowała też milicja Hêza Parastina Êzîdxanê (Siły Obrony Jezidanu, kraju Jezydów) dowodzona przez Haydara Shesho, która początkowo współdziałała z YBS/YJS, a następnie Peszmergą. Sam Haydar to Jezyda z Niemiec, który powrócił do rodzinnego kraju po ataku Daesh.
Dziewczęta z kontyngentu YJS w Rakce świętują wyzwolenie miasta.
Na terenach kontrolowanych przez YBS/YJS zawiązało się 14
stycznia 2015 roku Zgromadzenie Konstytucyjne Szengal. 30 maja 2017 roku
Zgromadzenie przekształciło się w Demokratyczne Zgromadzenie Autonomiczne
Szengal, które liczy 101 osób.[64]
W sierpniu tegoż roku Zgromadzenie ogłosiło autonomię Szengal w ramach Iraku,
oraz przedstawiło „mapę drogową” jej realizacji.[65]
Jezydzki samorząd i wpływy idei Ocalana (nawet ograniczone
przez dość konserwatywny charakter jezydzkiej społeczności) nie były po myśli
rządzącej w Kurdyjskim Regionie Autonomicznym oligarchii klanowej. Reakcją była
blokada gospodarcza,[66]
oraz utrudnianie funkcjonowania jezydzkich organizacji humanitarnych takich jak
Yazda, największa organizacja pomagająca Jezydom.[67]
Co ciekawe, Matthew Barber, były dyrektor wykonawczy Yazdy, który jest
prawdopodobnie osobą najlepiej na Zachodzie zorientowaną w tym co się dzieje w Szengal,
informował, że represje objęły też mieszkańców części Szengal kontrolowanej
przez kurdyjski rząd regionalny, czy znajdujących się na jego terenie obozów
uchodźców.[68]
Ojciec i córka w szeregach YBS i YJS.
Sytuacja eskalowała 3 marca 2017 roku, kiedy to o godzinie
6.30 czasu miejscowego siły podległe Barzaniemu zaatakowały posterunek YBS/YJS
w miejscowości Khanesor (Xanasor) na północ od gór Szengal. W ataku użyte
zostały oddziały tzw. Roj Peszmergi, oraz Zêrevan (żandarmeria). Roj Peszmerga
(Peszmerga Rożawy) to formacja podporządkowana ENKS ( Encûmena Niştimanî ya
Kurdî li Sûriyê), koalicji kanapowych partyjek z Rożawy przeciwnych zachodzącej
tam rewolucji społecznej i utrzymywanych przez Barzaniego. Atak nastąpił tuż po
wizycie Barzaniego w Turcji w dniach 26-27 lutego. Nic dziwnego więc, że
przypisano go tureckiej inspiracji. Barzani, mimo antykurdyjskiej polityki
Turcji utrzymuje z tym krajem tak bliskie stosunki, że bywa oskarżany o bycie
marionetką Ankary. Opisywany atak z turecką inspiracją powiązała także turecka
telewizja.[69]
Atak został odparty, obie strony poniosły straty. Raniona
została dziennikarka Nûjiyan Erhan. Według Yekîtiya Ragihandina Demokratik
(Unia Prasy Demokratycznej) siły KDP strzelały do niej celowo, chcąc pozbyć się
niezależnego świadka.[70]
Pozbyli się. Nûjiyan zmarła z ran 22 marca. W międzyczasie, 14 marca, także w
rejonie Khanesor, siły Barzaniego otworzyły ogień do pokojowej manifestacji
jezydzkich cywili protestujących przeciwko ich obecności. Jedna osoba została
zabita, a kilkanaście ranionych.[71]
Pogrzeb 13-latka zabitego przez tureckie lotnictwo.
Napięta sytuacja utrzymywała się aż do wyparcia Peszmergi z
Szengal przez siły irackie. Między innymi 17 marca Roj Peszmerga aresztowała
Saliha Adee Khateeba. Salih reprezentuje organizację o nazwie „Dom Jezydów”,
która promuje samoidentyfikację Jezydów jako właśnie Jezydów, a nie Kurdów
wyznania jezydzkiego. Nie ma natomiast żadnych powiązań, nawet ideowych z PKK,
podczas gdy propaganda KDP starała się konflikt w regionie przedstawi właśnie jako
konflikt z PKK, a nie próbę wzięcia „za twarz” mniejszości.[72]
Swoje „3 grosze” dołożyła też Turcja. W nocy z 24 na 25
kwietnia jej lotnictwo dokonało nalotów na Szengal i Rożawę. W Szengal celem
były wioski Amud i Qesrê. Zniszczono między innymi siedzibę stacji radiowej
ÇIRA FM[73]
i cywilną klinikę.[74]
Wśród ofiar był 13-letni Sufian Jassem. Jego matka została uprowadzona przez
Daesh. Jego ojciec i starszy brat od sierpnia 2014 bronili jezydzkiej
społeczności w szeregach YBS.[75]
W Rożawie celem było między innymi chrześcijańskie miasto Derik.[76]
Data, którą wybrano na nalot jest bardzo wymowna. Noc z 24 na 25 kwietnia 1915
roku uznaje się za początek tureckiego ludobójstwa Ormian, 24 kwietnia jest
międzynarodowym dniem pamięci o tej zbrodni.
Mam Zeki.
Turcja kontynuowała ataki. Między innymi 2 sierpnia 2018 roku
turecka armia zabiła 12-letniego Jezydę Mahira Eli w wiosce Girezerel.[77]
15 tego samego miesiąca tureckie lotnictwo zaatakowało konwój powracający z
uroczystości upamiętnienia rocznicy zbrodni w Koczo. Zabity został Mam Zekî
Şengalî, koordynator pomocy humanitarnej PKK dla Jezydów, jeden z najbardziej
zasłużonych dla ich ratowania ludzi, sam Jezyda, oraz dwie inne osoby.[78]
4 czerwca bierzącego roku Amin Saleh Omar (Emin Salih Omar), który jako
nastolatek uciekł przed Daesh i zamieszkał w obozie uchodźców w Zakho pracował
przy zbiorze owoców, kiedy podjechał samochód tureckiej armii, żołnierze
wysiedli i otworzyli ogień. Amin został trafiony. Zmarł w szpitalu. W momencie
śmierci miał 21 lat.[79]
Armia turecka jest obecna w Basur od dawna. Stacjonują tam za
zgodą Barzaniego, a ich celem jest zwalczanie przejawów demokratycznego
konfederalizmu i rozszerzanie tureckiego imperializmu (Erdogan mówi wprost: „ci, którzy myśleli, że zapomnieliśmy
o wszystkich tych ziemiach z których wycofaliśmy się we łzach wiek temu, lepiej
niech zrozumieją, że mylili się co do Turcji” – wystąpienie z 8 lutego
2018,[80]
opowiada też jak to wszyscy na ziemiach niegdyś podbitych przez Imperium
Osmańskie czekają na powrót Turków – wystąpienie z 16 grudnia 2018[81]
).
Byli także podczas ludobójstwa Jezydów, ale palcem nie kiwnęli. Co zresztą nie
dziwi, Turcja była głównym sojusznikiem Daesh.[82]
W grudniu 2018 roku Nadia Murad, już wtedy noblistka, udała się do Turcji by prosić o zaprzestanie bombardowania Shengal (o czym napisała na swoim twitterze). Turecki minister spraw zagranicznych Mevlüt Çavuşoğlu wykorzystał jej wizytę do szerzenia (także na twitterze) kłamstw na temat ludzi, którzy ocalili Jezydów.
Porównanie twittów Nadii i Cavusoglu.
W maju 2017 roku w regionie pojawił się nowy gracz. Hashd
al-Sha’bi, znane też pod skrótem angielskiej nazwy Popular Mobilization Units –
PMU. Są to irackie, głównie szyickie (szkolone przez irańską Gwardię Strażników
Rewolucji Islamskiej), ale także sunnickie, chrześcijańskie i jezydzkie[83]
milicje. Przystąpiły one do odbijania z rak Daesh linii jezydzkich miasteczek
na południe od miasta Szengal.
Jak już wspomniałem ten teren nie został wyzwolony podczas
poprzednich operacji. Jezydzkie YBS/YJS nie miało dość sił na samodzielną akcję,
a Barzani prawdopodobnie obawiał się przejęcia ich części przez siły
ocalanowskie, więc wolał nic nie robić.
Sytuacja w Szengal we wrześniu 2017 r.
Wraz z wyzwoleniem Mosulu dostęp do tych terenów zyskały
oddziały Hashdu. 12 maja Hashd, w tym wchodzący w jego skład jezydzki batalion
Lalisz rozpoczął operację ich wyzwolenia. Do końca maja udało im się oczyścić
cały obszar. W operacji wzięły też udział oddziały YBS/YJS, aczkolwiek
współpraca z Hashdem nie układała się najlepiej. Hashd zablokował wejście
YBS/YJS do miejscowości Siba, gdzie toczono wspólne walki. Jak się okazało
szyickie dowództwo miało problem z kobiecymi oddziałami YJS. „Szariat zabrania”.[84]
Gorzej wyglądały stosunki z Peszmergą. W jej szeregach
służyli też Jezydzi. Niekoniecznie z miłości do kurdyjskiego rządu
regionalnego, ale dlatego, że, wskutek jego działań, było to jedno z
nielicznych zajęć przynoszących dochód. Fakt, że do operacji przeciwko
ocalanistom KDP użyła sił zewnętrznych wymownie świadczy jak niska była
lojalność jezydzkich peszmergów wobec władz autonomii. Kiedy Hashd zaczął
wypierać Daesh z jezydzkich osad południowego Szengalu, Jezydzi służący w
Peszmerdze zaczęli się domagać zgody na wzięcie udziału w walce. Nie dostali
jej, wiec zaczęli dezerterować. 15 maja cały jezydzki oddział pod dowództwem
Naifa Jasso przeszedł do Hashdu.[85]
Na jego podstawie stworzono drugi jezydzki batalion – batalion Koczo. Nafif,
podobnie jak wielu jego podkomendnych pochodził z tej wioski. Miejscowość ta
została wyzwolona 25 maja. KDP odpowiedziała represjami wobec rodzin
dezerterów.[86]
Xemê Berkat Xwedêda (Khama Berkat) spędziła trzy lata w niewoli Daesh nim została odbita przez oddziały YBS/YJS. 20 października 1918 r.na II zjeździe PADE (Jazydzka Partia Wolnosci i Demokratycji – polityczne skrzydło YBS/YJS) została wybrana do Rady Wykonawczej.
22 września doszło do jedynego starcia między YBS/YBJ a Hashdem. Napastnikami byli szyici z „Brygady Imama Alego”, którzy usiłowali zająć węzeł drogowy pod kontrolą sił jezydzkich. Zostali odparci, trzech bojowników Hashdu i jeden YBS nie żyją. Przy czym poległy bojownik YBS nie był Jezydą, ale Arabem. Prawdopodobnie z plemienia Szammar. Hashd ogłosił, że starcie było nieporozumieniem. Do dalszych konfliktów nie doszło.[87]
Trzy dni później odbyło się referendum niepodległościowe w
„irackim” Kurdystanie. Demokratyczne Zgromadzenie Autonomiczne Szengal wezwało
Jezydów do bojkotu uzasadniając go licznymi przypadkami konfiskaty przez władze
dokumentów tożsamości Jezydów w celu oddawania głosów za nich.[88]
W konsekwencji referendum tereny sporne, w tym Szengal zostały przejęte przez
Hashd wspierany przez regularna armię iracką. Peszmerga wycofała się bez walki.
Dla mieszkańców większości z przejętych terenów była to autentyczna tragedia. Zwłaszcza,
że w niektórych miejscach dochodziło do aktów przemocy ze strony Hashdu. W
Szengal wyglądało to inaczej. Nie dlatego żeby Jezydzi byli jakimiś wielkimi
irackimi lojalistami, ale na skutek polityki władz autonomii ze szczególnym
uwzględnieniem partii KDP. Polityki, której ofiarami byli nie tylko Jezydzi,
ale także inne mniejszości.[89]
Oddziały YBS/YJS utrzymały swoje pozycje, a nawet w niektórych miejscach powiększyły stan
posiadania kosztem wycofujących się peszmergów.
Niektóre z Jezydek wstępując do YJS obcinają swoje warkocze i pozostawiają je na grobach bliskich zamordowanych podczas ludobójstwa.
Nie
oznacza to jednak, że władze Iraku są pozytywnie nastawione do Jezydów. Wręcz
przeciwnie. Wspominana już Amy L. Beam, która zajmuje się pomocą Jezydom w
Iraku wielokrotnie upubliczniała przypadki rzucania ofiarom ludobójstwa kłód
pod nogi, takich jak chociażby problemy z dokumentami tożsamości.[90]
W marcu tego roku dwukrotnie doszło do wymiany ognia między jezydzkim YBS/YJS a
armią iracką. Padli zabici i ranni.[91]
Nie
ma żadnych planów odbudowy Szengal.[92]
Jezydźcy uchodźcy w dalszym ciągu koczują w obozach. Pięć lat w namiotach
przeznaczonych do wykorzystywania przez rok. Złe warunki bytowe często prowadzą
do tragedii. Często na przykład dochodzi do pożarów. W maju zeszlego roku w
takim pożarze zginęła 17-letnia dziewczyna.[93]
W styczniu tego Kherhat, 3-letni jezydzki chłopczyk spalił się w tym samym
namiocie, w tym samym obozie uchodźców, w którym się urodził.[94]
Bojowniczki YJS.
W
czerwcu 2017 roku 22 jezydzkich nastolatków (obojga płci) pracujących przy
uprawie ziemniaków w okolicy Bardarash w Basur zostało zaatakowanych przez
mieszkańców pobliskiej muzułmańskiej wioski.[95]
Jezydzi z obozów dla uchodźców pracują za grosze dla okolicznych gospodarstw w
bardzo ciężkich warunkach.
Pisałem
juz o samobójstwach. To nie tylko wynik traumatycznych przeżyć, ale i poczucia
beznadziei. W lutym samobójstwo popełniła 20-letnia dziewczyna po 4,5 roku
wegetacji w obozie.[96]
Tego
roku w Syrii, podobnie jak w Rożawie dochodziło do masowych podpaleń pól
uprawnych.[97] Jest to robota tzw.
„uśpionych komórek” Daesh zainspirowanych magazynem Daesh „Al Naba”.[98]
Pożary te również pociągnęły za sobą ofiary śmiertelne.[99]
Jezydka z kontyngentu YJS walczącego w Rakce.
Szengal
to nie jedyne miejsce gdzie Jezydzi są ofiarami prześladowań. Przed wybuchem
syryjskiej wojny domowej mieszkało w tym kraju 45-50 tysięcy Jezydów, z czego
25 tysięcy w kantonie Efrin (arabska nazwa: Afrin),[100]
który w zeszłym roku stal się celem agresji ze strony Turcji i pozostających na
jej żołdzie formacji dżihadystycznych. Po dwóch miesiącach walk kanton padł, a
większość jego mieszkańców uciekła do sąsiedniego kantonu Szehba. Ci, którzy
zostali są ofiarami prześladowań i czystek etnicznych.
Już w czerwcu 2017 roku dżihadyści na tureckim żołdzie,
działający w Syrii w ramach tureckiej operacji „Tarcza Eufratu”, wypędzili z
wioski Elî Qîno kilkuset Jezydów. Mieszkańcy otrzymali godzinę na opuszczenie
domów, a ich majątek zrabowali utrzymywani przez Turcję dżihadyści, czyli tzw.
„umiarkowani rebelianci”. Co ciekawe o sprawie poinformował ENKS, który sam
jest utrzymywany przez Turcję i Barzaniego i uznawany za ich agendę.[101]
Sprawę potwierdziła na swoim twitterze Nadia Murad.[102]
Pożegnanie ostatnich partyzantów PKK opuszczających Szengal.
W Efrin było 21 wiosek Jezydów,[103]
w tym Basufan (Basofan), największa osada jezydzka w Syrii (3,5 tysiąca
mieszkańców), która nota bene była ostrzeliwana przez siły Tureckie w okresie
poprzedzającym inwazję.[104]
Feleknas Uca, jezydzka parlamentarzystka z ramienia prokurdyjskie partii HDP
(Halkların Demokratik Partisi – Ludowa Partia Demokratyczna) ostrzegała, że
celem dżihadystów na tureckim żołdzie biorących udział w napaści na Efrin jest
między innymi kontynuowanie ludobójstwa Daesh na Jezydach.[105]
Te obawy się
potwierdziły po zajęciu jezydzkich wiosek.
W Qibar, gdzie część jezydzkich mieszkańców zdołało uciec, dżihadyści
przepytywali pozostałych mieszkańców, muzułmanów o to gdzie są Jezydzi,
uprzednio odpytując ich z zasad islamu, żeby sprawdzić, czy sami nimi nie są.
Ci, którzy odmawiali współpracy byli bici.[106] W
efekcie 16 Jezydów, którzy nie opuścili miejscowości zostało uprowadzonych.[107]
Podobne doniesienia są z wioski Qastel Jando.[108]
Niszczone są jezydzkie cmentarze i kaplice.[109]
Pożegnanie ostatnich partyzantów PKK opuszczających Szengal.
Jezydzi,
którzy pozostali stali się ofiarami zabójstw,[110]
porwań[111]
i zmuszania do zmiany religii.[112] „W
naszej wiosce zmuszali 50-letniego Jezydę do pocałowania Koranu i powiedzieli,
że jest muzułmaninem, ale odmówił, ponieważ nie chciał zdradzić swojego boga,
więc go zabili” – opowiada Michael Barekat, Jezyda, który z całą rodziną uciekł
z Efrin do Szehby, gdzie obecnie przebywa około 6 tysięcy Jezydów.[113]
W Basufan okupanci otworzyli „szkoły” koraniczne i indoktrynują dzieci Jezydów,
którzy nie zdołali uciec, rodzice, którzy odmawiali posłania dzieci zostali
uwięzieni.[114]
W tym samym czasie kiedy Turcja i jej dżihadysci rozpoczęli
atak na Efrin, turecki MSZ nakłaniał Irak do zgody na atak na Szengal, pod
pozorem ataku na PKK.[115]
Recep Erdogan, prezydent (de facto dyktator) Turcji kilkakrotnie od tego czasu
powtarzał groźby pod adresem Szengal.[116]
Łzy w oczach jezydzkiej nastolatki podczas pożegnania partyzantów PKK, którzy ocalili Jezydów.
W tych okolicznościach PKK postanowiło wycofać 500 swoich
bojowników pozostających w Szengal jako wsparcie sił YBS/YJS.[117]
Jezydzi żegnali swoich obrońców ze łzami w oczach (nie, to nie przenośnia). Turcji
nie chodzi jednak o rzeczywistą obecność PKK. To tylko pretekst dla atakowania
ruchu demokratycznego konfederalizmu.
W
samej Turcji jezydzcy uchodźcy są ofiarami licznych szykan. Jezydzi byli
początkowo wspierani przez regionalne samorządy powiązane z prokurdyjską partią
DBP (Demokratik Bölgeler Partisi – Partia Demokratycznych Regionów). Na
przełomie 2016 i 2017 roku zostali przymusowo przeniesieni do rządowych obozów
dla uchodźców , gdzie są ofiarami prześladowań ze strony administracji, a
warunki pobytu określają jako „więzienne”.[118]
Odmawia się im też prawa do opieki zdrowotnej.[119]
W Turcji miał też miejsce handel uprowadzonymi Jezydkami.[120]
Pożegnanie partyzantów PKK.
Na koniec dodam, że jeżeli ktoś chcialby pomóc ofiarom, to wśród organizacji charytatywnych zajmujących się pomocą Jezydom w Szengal jest jedna polska. Nazywa się Orla Straż.
Mandaizm to z kolei protochrześcijańskie wyznanie
wywodzące się od Jana Chrzciciela. Jego wyznawcy bywają nazywani
„chrześcijanami Jana Chrzciciela”, co jest o tyle mylące, że wg. Mandaistów
Jezus był fałszywym prorokiem, który zdradził swojego (i ich) mistrza – Jana
Chrzciciela. Inne określenie to „ostatni gnostycy”. Charakterystyczną cecha tej
religii jest wielokrotny chrzest stosowany jako rytuał religijny, ale także
jako oczyszczenie z popełnianych grzechów (https://www.dunyadinleri.com/dunya-dinleri/sabiilik-mandeanizm/oku_sabiiler-sabiilik-mandeanizm
).